O mnie

Moje zdjęcie
dreams. troubles. love. life.

wtorek, 24 kwietnia 2012

Rozdział 11.




~~~~~~~Po południu~~~~~~~


~~~~~~~PERSPEKTYWA nialla~~~~~~~

Jest około 16. Harry poszedł na randką z Natalie. Cały czas o tym gadał, potem męczył Zayna w co ma się ubrać. Zależało mu, bardzo mu zależało. Zmienił się trochę, ale to dobrze. Zmienił się na lepsze, trochę wydoroślał. Jak jedna osoba potrafi zmienić człowieka. Nie, źle mówię. Jak miłość potrafi zmienić człowieka. Nagle z moich rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Proszę. – to był Liam
-Hej, o czym tak myślisz? - spytał i rozsiadł się na fotelu
-O Harrym. Chyba nareszcie znalazł swoją prawdziwą miłość.
-A tak, Natie to świetna dziewczyna, trochę go zmieniła pozytywnie. Ja próbowałem to zrobić od dawna. Co miłość robi ludziom.
-Taak. – westchnąłem
- Ej, a jak tam z Pauli
-Jak ma być?
-No nie mów mi, że nic miedzy wami nie ma. Przecież chemią od was jedzie na kilometr.
-Nie wiem Liam. Bardzo ją lubię. Przy niej naprawdę szuje się swobodnie. Mogę być sobą. Jest jedną z niewielu osób, które są dla mnie ważne. Wczoraj jak ją zobaczyłem na imprezie z tym gościem serce mi pękło. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało. Jest inna niż wszystkie dziewczyny. Zabawna, miła, zawsze uśmiechnięta. Dziś myślałem, że będzie tylko płakać ale ona już od rana śmiała się ze mną. Po prostu jest niesamowita.
-I kocha jedzenie. –zaśmiał się
-Tak, to też.
-Coś czuję, ze nasz Irlandczyk się zakochał – szturchnął mnie w bok
-Nie… nie wiem czy się zakochałem, czy nie. Pierwszy raz coś takiego czuję.
-To się nazywa pierwsza prawdziwa miłość.
-A czy ja wiem czy jest odwzajemniona? Co jeśli ona traktuje mnie tylko jak przyjaciela?
-Nie sądzę. Widać jak na ciebie patrzy. Poza tym, pamiętasz co było w ogrodzie? Jak to było… „pani Horan” Natie bez powodu by na nią tak nie wołała. One się sobie zwierzają z takich rzeczy. Mówię ci, wykorzystaj szansę i zaryzykuj.
-Dzięki Liam z tobą zawsze można porozmawiać.
-Do usług. Ale czekaj, ty tu sobie siedzisz i się żalisz, a ona tam siedzi w domu sama.
-No właśnie. Nie pomyślałem o tym. Idę do niej.
-Tak, leć. I pozdrów ją od nas. – powiedział i wyszedł
-Dobra. – przebrałem się w czystą bluzkę i nałożyłem czapkę i buty. Po czym skierowałem się w stronę domu Pauline. Zapukałem do drzwi. Cisza. Spróbowałem jeszcze raz ale dzwonkiem. Nadal cisza. Przecież musi być w domu. Miała odpoczywać. Nacisnąłem klamkę, o dziwo drzwi były otwarte. Wszedłem do środka i zobaczyłem Pauline rzucającą się na kanapie w salonie. Była cała rozpalona ale spała. Szybko ją obudziłem.
-Boże Niall, co ty tu robisz?
-Przyszedłem do ciebie ale nikt mi nie otwierał. Zobaczyłem że są otwarte drzwi więc wszedłem i obudziłem cie bo strasznie się rzucałaś przez sen. Co się stało?
-Aaa, śnił mi się koszmar. Znowu.
-Jak to znowu?
-No bo wtedy u ciebie jak spałam też mi się śniło to samo.
-Czemu nic nie powiedziałaś?
-Po co? Przecież to sen. Nie myślałam ze będzie się powtarzał.
-To dalej, ubieraj się i jedziemy.
-Ale gdzie?
-Pojedziemy do tego psychologa. Na pewno ci pomoże.
-Ale…
-Bez żadnego „ale”. Nie chcę żebyś się męczyła.
-Dobra, zaraz wracam.


~~~~~~~PERSPEKTYWA paulii~~~~~~~

Faktycznie w końcu wykończyłyby mnie te koszmary. Przebrałam się szybko (LOOK) Ogarnęłam swoja twarz, rozczesałam włosy i zeszłam do Nialla. Stał już gotowy do wyjścia w okularach przeciwsłonecznych i kapturze.
-Wybacz, że muszę się zamaskować ale jedziemy do centrum. Tam zawsze jest pełno fotoreporterów. Nie chcę żebyś teraz czytała o sobie jakie bzdury.
-A ja już myślałam, że wyglądam tak okropnie, że musisz się ukrywać żeby nikt cię nie poznał z taką brzydulą.
-No coś ty! Wyglądasz pięknie.
-Żartowałam tylko. Wszystko rozumiem. I dziękuję, nie jestem w stanie na konfrontacje z mediami. – weszliśmy do taksówki i podjechaliśmy pod budynek psychologa. Weszliśmy do środka i usiedliśmy w poczekalni. Było tu całkiem miło lecz mimo to zaczęłam się stresować. Pierwszy raz byłam w takim miejscu. Niall chyba to wyczuł bo chwycił mnie za rękę i szepnął:
-Nie bój się, Jestem tu z tobą. Wszystko będzie dobrze. – uśmiechnęłam się i usłyszałam swoje nazwisko. Wstaliśmy i poszłam do gabinetu. Niall za mną.
-Chciałem tylko zapytać ile będzie trwała ta wizyta? – usłyszałam głos za sobą
-Około godziny. – odpowiedziała mu kobieta
-Dziękuję. Będę czekał. – przytulił mnie i wyszedł.
Rozmawiałam z kobietą dość długo. Była bardzo miła. Słuchała mnie tak jak nikt inny do tej pory. Czułam się naprawdę lepiej, gdy pierwszy raz opowiedziałam dokładnie komuś co się stało pod klubem. Następnie kobieta dała mi kilka rad. Powiedziała, że trzymam się naprawdę dobrze i nie są potrzebne dalsze wizyty. Podziękowałam jej, zapłaciłam i wyszłam. Od razu podbiegł do mnie uśmiechnięty Niall.
-I jak, było aż tak strasznie?
-Nie, kobieta bardzo mi pomogła. Dzięki, ze mnie tu zabrałeś.
-Ja się cieszę, ze już jest dobrze. Proszę to dla ciebie. – wręczył mi dużą torebkę
-Ale co to jest?
-Zobacz.
Otworzyłam torbę i wyjęłam pluszowego misia z zieloną muszką i koniczynką w łapce.
-Tak mi się spodobał i od razu pomyślałem o tobie. Będziesz miała do kogo się przytulać w razie koszmarów.
-Ojej… Dziękuję, jest prześliczny. – włożyłam misia z powrotem do torby. – To jak idziemy?
-Tak, już dzwonię po taksówkę, czy może chcesz się przejść?
-Tak, mam wielką ochotę na spacer.

________________________________________________
A więc Natt prosiła mnie, żebym wstawiła dziś jeszcze 11 rozdział. Proszę bardzo. ;) Miłego czytania. To już 11 i mamy ponad 700 wejść. BARDZO BARDZO DZIĘKUJEMY. A najbardziej to za komentarze, które nas motywują do dalszego pisania, więc jeśli ci się podoba - napisz to. Dla nas to ma duże znaczenie. Jeszcze raz dzięki. Love you all. - Pauli xx

2 komentarze: