O mnie

Moje zdjęcie
dreams. troubles. love. life.

sobota, 22 września 2012

Rozdział 42.


Ułożyłam się pod pachnącą pościelą. Od razu zamknęłam oczy, jednak nie mogłam zasnąć. Jak zwykle przeszkadzał mi w tym strach. Sądzę, że chłopak to zauważył, gdyż zaczął mi śpiewać jakąś kołysankę. Uśmiechnęłam się, szepcząc ciche:
-Dziękuję.
No oczywiście, że zasnęłam.

~~~~~~~następny dzień~~~~~~~



-Harry? – zaczęłam szeptać o 3 w nocy.
Przekręcił się na drugi bok. Ani raczył się obudzić. Potrząsnęłam nim lekko. Potem jeszcze mocniej i udało się. Zamruczał. Mimowolnie zaśmiałam się i wyszłam z łóżka. Przeszłam na sofę i sięgnęłam po telefon. Zadzwoniłam do kuchni.
-W czym mogę pomóc? – znużony glos powitał mnie w słuchawce.
-Dobry wieczór – zrobiło mi się głupio, bo był środek nocy – Chciałabym zamówić do pokoju room-service.
Po chwili w pokoju pojawił się wózek z jedzeniem. Wręczyłam chłopakowi napiwek i wróciłam na kanapę. Wózek stał obok, więc sięgałam po to, na co miałam ochotę. Na pierwszy ogień poszły truskawki. Włączyłam „Czasem słońce, czasem deszcz” na DVD i zajadałam się smakołykami. Wysłałam SMSa do dziewczyn.

-„Wpadniecie? Robię wieczór filmowy :D xX.”

-„Oszalałaś?! Jest 4 ;/” – Danielle.

-„Jasne, zaraz będę :)” – El.

-„Niet!” – Paula.

No przynajmniej będę miała jedną osobe do towarzystwa. Eleanor zjawiła się po chwili. Przyprowadziła zaspanego Louisa.
-Gdzie Hazz? – zdziwiła się.
-Śpi…
-Ja też chcę spać. Idę! – oznajmił i skierował się w kierunku sypialni mojej i Harrego.
Zaśmiałyśmy się i ułożyłyśmy wygodnie na sofie. Akurat leciała scena, podczas której aktorzy tańczyli przy piramidach.
-Ohh… Kocham to!
-Tak, ja też – przytaknęła pakując sobie chipsy do buzi.
Po chwili wpatrywania się w ekran telewizora znów mnie zagadnęła.
-Kiedy mu powiesz? – włączyła pauzę.
-Nie wiem… Boję się jego reakcji.
-No przecież cie nie zostawi – przekręciła głowę w bok.
-Tak, wiem.
Gdy skończyłyśmy oglądać zbliżała się 8 rano. 
-Ciekawe, co zrobi Harry, gdy zobaczy Lou zamiast ciebie – śmiała się Eleanor.
-hahahahah. Taa, pewnie zacznie krzyczeć – dołączyłam do niej ocierając ostatnie łzy, które pojawiły się podczas cudownego zakończenia.
-Albo go przytuli i będzie spał dalej, hahahahah.
Wstałam z sofy strzepując resztki okruchów z piżamy. Oprócz tego strzyknęły mi kości, przez co znów dostałyśmy napad śmiechu.
-Mam nadzieję, że oprowadzisz nas z Paulą po mieście?
-Jasne… Często bywałyśmy w Warszawie – uśmiechnęłam się.
-Idziemy ich budzić? – zapytała.
-Oooo tak!
Weszłyśmy cicho do pokoju i kucnęłyśmy po przeciwnych stronach łóżka.
-Wstawaaaaj śpiochu – szeptałam do ucha Hazzy.
El robiła to samo. Oboje uśmiechnęli się opuszczając krainę snów. Lou objął „Eleanor” i zaczął bawić się jej włosami. Już nie mogłyśmy ze śmiechu.
-Skarbie, mam ochotę na kawkę…
-Tak, ja też – odpowiedział Harry.
Chłopcy słysząc swoje głosy poderwali się do góry i tak gwałtownie odsunęli się od siebie, ze aż spadli z łóżka. My już tam byłyśmy tarzając się ze śmiechu.
-To co z tą kawką? – napomniałam dusząc się chichotem.
-Louis! Co ty robiłeś w moim łóżku?! Dlaczego ciebie tam nie było? – zwrócił się do mojej osoby.
-Oglądałyśmy film – odpowiedziałam podnosząc się do pozycji siedzącej – El przyszła z Louisem, a że ty spałeś, to spaliście razem.
-Nie darujemy wam tego! Prawda Harry? – obruszył się Lou.
-Ale czego? – zapytał zdezorientowany loczek.
Spotkał mordercze spojrzenie marchewy i zmieszany zaczął mówić.
-No, no tak. Jasne…! Nie darujemy! – popatrzył na chłopaka, szukając aprobaty.
-My się odegramy – przybili „piątkę”, która bardziej była żółwikiem-piątką.
Zaczęłyśmy się jeszcze bardziej śmiać.
-Muszę się ogarnąć – jęknęła El.
-Nie musisz – przytulił ją Lou i obdarzył soczystym całusem.
-Wychodzimy dziś na miasto, więc muszę…
-Więc chodźmy.
-Tak my też.
Pożegnaliśmy gości i sądziłam, że także pójdziemy się wyszykować. Jednak nie miałam racji. Myślałem, że zawsze będę budził się przy tobie, a tu taka niespodzianka… - pokręcił głową.
-Bez przesady – ruszyłam do łazienki, ale wróciłam się, gdy zobaczyłam jak się kładzie przodem do okna.
-Ohh, nie gniewaj się – pochyliłam się nad nim – To ja powinnam być zazdrosna… Larry – prychnęłam teatralnie.
Nie zdążyłam zareagować jak jego smutna mina przemieniła się w wielkiego banana, a jego ręce gwałtownie przyciągnęły mnie do siebie.
-Jesteś głupi – zaśmiałam się.
-To już słyszałem – zatopił usta w mojej szyi.
Śmiałam się, jak głupia. Już dawno nie byłam tak szczęśliwa. Znów zakochałam się w swoim życiu. Nie chciałam go tracić… Nie chciałam. Miałam dla kogo budzić się co rano i dzielić się z kimś moimi bezsensownymi opowieściami o tym „jak minął dzień”. Ciągle pytałam się dlaczego tak jest, lecz nie znajdowałam odpowiedzi…
-Chodźmy się zbierać, bo musimy wyjść.
-Oooo nieme… - jęknął i mocniej się przytulił.
Bawiłam się jego loczkami zaplatając warkoczyki. Skupiałam na tym całą swoja uwagę. Nawet nie zauważyłam, że przez cały ten czas się na mnie patrzył z wielkim uśmiechem.
-Co? – zapytałam speszona.
-Nic – zaśmiał się i dał mi buziaka w czoło – Kocham cię.
Dwa słowa mające tak wielkie znaczenie… Lubiłam jak to mówił. Czułam wtedy, że jestem dla niego ważna, zajmuje jakieś miejsce w jego życiu… To nigdy nie straci swojej wartości. Przeżyłam cudowną miłość… Nie przeżyłam, lecz dalej przeżywam. Po następnej chwili wygłupów mogłam wreszcie stanąć na równych nogach.Wyciągnęłam ciuchy i kosmetyczkę z walizki i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i owinięta ręcznikiem zaczęłam nakładać makijaż. Włosy upięłam w luźnego koka. Później wcisnęłam się w rzeczy (LOOK) i byłam gotowa. Gdy otworzyłam drzwi do pomieszczenia wpadł Harry.
-Nareszcie! – krzyknął.
Zamknęłam drzwi i zaczęłam się śmiać.
-Boże, jak mi się chciało siku – westchnął, gdy wrócił.
Wybrał ubrania na dziś i znów zniknął w łazience.
-Wreszcie wyglądamy jak ludzie – uśmiechnęłam się do naszego odbicia w lustrze.
-Zawsze wyglądamy – pocałował mnie w policzek i otworzył drzwi.
Dołączyliśmy do reszty. Byli w trakcie jedzenia śniadania w restauracji hotelowej. Spojrzeli po sobie porozumiewawczo i zaczęli rozmowę.
-Co tak długo? – zapytał Zayn z drwiącym uśmieszkiem.
-A wy się skarżycie na brak prywatności ze strony fanów – odparłam z uśmiechem, co skomentowano „Uuuuuuuuuuuuuu”.
Zaśmiałam się i zajęłam miejsce obok Hazzy i Dan.
-Natie, czyś ty zgłupiała żeby pisać do mnie nad ranem? – wyrwała się Paula.
-Sorry, ale nudziło mi się samej…
-Ale przyznaj, że było świetnie – wtrąciła się El ze śmiechem.
-Ooo tak! – przypomniałam sobie pobudkę chłopaków.
Spokojnie zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy na miasto. Ochroniarze zostali za prośba chłopaków. Mieliśmy przecież Paula. Pochodziliśmy po rynku i mniejszych uliczkach. Zaliczyliśmy 2 muzea i poszliśmy na lunch, a na koniec wybraliśmy się do centrum handlowego w celu zakupienia paru ładnych rzeczy. Wczesnym wieczorem wróciliśmy do hotelu.
-I co będziemy teraz robić? – zapytał Zayn.
-Może wypad do jakiegoś klubu?
O dziwo mojej choroby nie byłam zmęczona. Do bólów głowy zdążyłam się przyzwyczaić, a ten nie był zbyt mocny. Postanowiliśmy pójść na łyżwy. Mimo października było dosyć mroźno. Zostawiliśmy w pokojach nasze zakupy i ruszyliśmy na lodowisko. Razem z dziewczynami sunęłam po lodzie. Zrobiłyśmy kółko, a oni nie ruszyli się z miejsca.
-Na co czekacie?
-Na was…
-Chyba oszaleliście – zaśmiałam się.
Pokręcili głowami. Podjechałam do Harrego i wzięłam go za ręce.
-Nie bój się – posłałam w jego stronę uśmiech.
Jechałam tyłem i ciągnęłam go.
-Widzisz? – zapytałam puszczając go.
Wszyscy już jeździli, tylko Zayn został przy barierce.
-Pomogę mu, a ty uważaj.
Błądził oczami po tafli lodu. Zabawnie wyglądał zagubiony.
-Chodź – wyciągnęłam do niego rękę.
Niepewnie ją chwycił. Wykonałam z nim to samo ćwiczenie, co z Harrym. Wokół nas kręciło się sporo ludzi. Puściłam go i chciałam odjechać kawałek, ale nie mogłam. Nasze szale zostały związane, co przyczyniło się do upadku. Miałam twarde lądowanie w przeciwieństwie do Zayna, które leżał na mnie. Pierwszy raz zobaczyłam w jego uśmiechu coś uroczego. Przeraziłam się i odgoniłam tą myśl od siebie.
-Nie przeszkadzam!? – zapytał oschle loczek.
Chłopak zszedł ze mnie zawstydzony. Odwiązaliśmy swoje szaliki. Harry pomógł mi wstać, tak jak i mulatowi. Tyle, że przyciągnął go za kurtkę i syknął:
-Jeszcze raz!
-Harry, zostaw go – poprosiłam.
Chłopak upadł, a Hazza pojechał. Pomogłam mu wstać i wydusiłam ciche:
-Przepraszam…
Pojechałam za Harrym. Co on sobie wyobrażał?! To był zwykły upadek, a on wymyśla już jakieś historie.
__________________________________________________
No i jak wam się podoba? Pisałam go na szybko, bo następne rozdziały mamy dopiero o zimie :D Przez 42 rozdziały opisałyśmy dopiero 3 miesiące... Jestem ciekawa, ile ich wyjdzie, gdy wstawimy ostatni. Muszę się przyznać, ze myślałam o usunięcie bloga z powodu spięcia z Paulą :/ Jednak mimo naszej ostrej kłótni i mojego błędu nie zrobimy tego. Notki będą nadal pisane. Następna przy 20 KOMENTARZACH! Założyłam aska... Jak ktoś chce popytać, to to jest moje konto: http://ask.fm/nattlipsbloow xd.A tak poza tym to muszę się pochwalić uuuudownym tłem, które zawdzięczam @turnthe_light . Zobaczcie, jeśli chcecie, na moim twitterze @natt_lipsbloow Miała to być niespodzianka dla Pauli, ale nie wyszło...  W moim zwyczaju nie jest płaszczenie się, ale:"Dziewczyno, jeśli to czytasz zobacz to!!! Wiem, że źle zrobiłam..." Nie wierzę, ze to napisałam publicznie ;oooo Koniec ogłoszeń parafialnych :D
Natt. xX.

piątek, 14 września 2012

Rozdział 41.


Zajęłam swoje miejsce obok Harry’ego i zapięłam pas. Ten objął mnie ramieniem i przysunął bliżej siebie. Oparłam się o jego tors i przymknęłam powieki.
-Nie mogę się doczekać – słyszałam podniecony głos Zayna.
Wszyscy rozmawiali o premierze, która ma miejsce pojutrze. Milcząc całą drogę odetchnęłam, gdy pojawiliśmy się na lotnisku. Dotarliśmy w samą porę na odprawę, która się kończyła… W ostatniej chwili wpadliśmy do 1. klasy. Niall i Paula siedzieli razem, El i Lou razem, Dan i Li razem, ja z Harrym i Zayn z Paulem. Ma przerąbane, bo nie może za bardzo brykać. Hm… Zdarza się. Bezsensownie wpatrywałam się w ekran telefonu, na którym widniało nasze zdjęcie z ogniska. Tego pierwszego ogniska, kiedy chłopcy bawili się w ninję w naszych krzakach. Mimowolnie uśmiechnęłam się do urządzenia. Rozmyślałam nad nadchodzącymi dniami. Poczułam czyjąś rękę na brzuchu. Tak, to był Harry. Przeniosłam zmęczony wzrok na niego i posłałam najładniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać. Przysunął mnie bliżej siebie. Moja szyję drażnił jego oddech o zapachu gumy balonowej. Od razu przypomniały mi się łyżwy, Wiktoria i piosenka „Everythink about you”.
-Idę do łazienki – odezwałam się.
Szłam pomiędzy fotelami, kiedy nagle zakręciło mi się w głowie. Na szczęście szłam na tyle blisko, że złapałam się oparcia. Wyglądało to, jakbym się potknęła. Rozejrzałam się wokół i ujrzałam szczerzącego się w moją stronę Harrego. Uchyliłam drzwi i wcisnęłam się do środka. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Odkręciłam kran i przemyłam zmęczoną twarz wodą. Zamknęłam oczy i próbowałam przenieść się w czasie, jednak na marne. Czyjeś dłonie wędrowały po mojej talii. Ponownie zerknęłam w lustro.
-To jest damska – powiedziałam rozkoszując się jego dotykiem.
-Oprócz nas nikogo tu nie ma – ukazał swoje ząbki w szerokim uśmiechu.
-Ty jesteś nienormalny – sprzeciwiałam się.
Przycisnął mnie do umywalki. Nie wiedziałam, czy byłam gotowa… W tamtym momencie żyłam chwilą, i tylko to się liczyło. Zachłanne pocałunki zapierały dech w piersiach. Słychać było tylko huk silnika i nasze nierównomierne oddechy. Jego ręce błądziły po moim ciele. W chwili, gdy próbował uporać się z moją koszulką ocknęłam się z cudownego snu. Strach przeszył moje myśli. Odsunęłam się.
-Przepraszam… - szepnęłam i wybiegłam z łazienki.
Szłam tą samą drogą, co wcześniej. Harry tam został. Nie wiem czemu, ale został. Spojrzałam na przyjaciółkę i Nialla.
-Paula, usiądziesz koło mnie? – zapytałam w języku polskim.
-Co się stało?! – od razu wiedziała, że coś nie tak ze mną.
-Please…
-O.K.

~~~~~~~Perspektywa Paulii~~~~~~~



Usiadłam na miejscu Harrego. Natarczywie wpatrywałam się w nią, tym samym zmuszając do powiedzenia jakiegoś sensownego zdania.
-Paula? Ty tu? – zdumiał się, gdy wrócił.
-Tak, mam nadzieję, że nie przeszkadzam? – czułam się trochę zakłopotana, ale czego nie robi się dla przyjaciółki.
-Natie, możemy pogadać? – zwrócił się do niej.
-Później – powiedziała prawie niedosłyszalnie.
-Dobra, co tu się dzieje?! – dopytywałam, gdy zdezorientowany zajął miejsce obok Nialla.
Zaczęłam się śmiać jak skończyła.
-Serio?! W toalecie?!
Lepszego miejsca nie mogli wybrać. No ale w sumie do niczego nie doszło…

~~~~~~~perspektywa natie~~~~~~~



Boże, jaka ja jestem głupia! Nie wiedziałam, dlaczego w pewnej chwili tego chciałam, a w drugiej już nie. To uczucie było dziwne. Boję się tylko, że Harry się obrazi czy coś. No bo w końcu to się prawie stało! A ja to przerwałam… Moje przemyślenia skomplikowały się jeszcze bardziej. Oparłam się o ramię Paulii. Mimo, że wiedziałam iż mnie nie słucha, bo ma w uszach słuchawki, to i tak gadałam. Miałam taka potrzebę… Gdy dotarliśmy na miejsce nie mogłam ukryć mojego szczęścia. Wypadłam z samolotu i rozejrzałam się wokoło. Tak, to znajome lotnisko, znajome budynki, nawet wiatrak obracał się w tą samą stronę, co w dzień wyjazdu do Londynu. Przytuliłam Paulę, na co się zaśmiała. Też mnie objęła i wpatrywałyśmy się w linię horyzontu.
-Wreszcie Polska… - odezwałam się.
-Tak – westchnęła – Ale chodźmy już, bo nie chcę mi się tu siedzieć do wieczora. A poza tym… Jestem głodna.
Zaśmiałam się. Zdało mi się to na dziwne, bo dawno tego nie robiłam… To znaczy prawdziwie się nie śmiałam. Wyszłyśmy z lotniska. Ruszyliśmy w kierunku warszawskiego hotelu. Nie mogłam zobaczyć się z rodziną, gdyż mieszkali 400 km dalej. W hallu Paul dał nam karty-klucze do pokojów. Podążyłam za resztą do windy.
-No to pa! – rzuciła Paula i zniknęła w pokoju.
Reszta zrobiła tak samo. Na korytarzu zostałam sama z Harrym. Obojętnie otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się piękny pokój. Wszędzie poprzyczepiane były małe lampki, co dawało uroczy efekt. Słodkie obrazki na ścianach, rodzinna atmosfera, można by rzec. Weszłam do środka. Na wszystkich szafkach, stołach, krzesłach, parapetach ustawione były małe świeczki. Oprócz tego, co rusz ustawione były wazony z tulipanami. Uśmiechnęłam się, gdy poczułam przyjemne dreszcze spowodowane jego dotykiem.
-Zaraz wracam – wyślizgnęłam się z jego objęć i pobiegłam do pokoju obok. Wpadłam bez pukania. Pokój Paulii i Nialla był normalny. Żadnych romantycznych dodatków, ani nic. Zwykłe pomieszczenie w 5-gwiazdkowym hotelu.
-Sorry – wydusiłam i wróciłam do siebie.
Loczek akurat grzebał w swojej walizce.
-Dziękuję… - szepnęłam zamykając drzwi.
Ten obdarzył mnie najsłodszym uśmiechem na świecie. Szybko pokonałam dzielącą nas odległość i wpadłam mu w ramiona. Omamiona zapachem jego perfum zatonęłam w jego objęciach.
-A ja przepraszam – wypowiedział chowając twarz w moich włosach.
-Ja ciebie też.
-A ty za co? – zaśmiał się.
-Za to, że zwiałam z łazienki i usiadłam z Paulą.
W odpowiedzi dostałam czułego buziaka w usta.
-Nie gniewam się – przybliżył się - Chociaż przyznam, że kusiłaś… - przygryzł wargę, a ja się roześmiałam.
-Jestem zmęczona – westchnęłam – Nie obrazisz się, jak pójdę się położyć?
-Nie, bo pójdę z tobą – podskakiwał dotrzymując mi kroku.
-Jesteś w Polsce i jest wcześnie. Nie chcesz iść na spacer, albo pogadać z resztą? Nie musisz być ze mną przez cały czas…
-Ale ja chcę! – poprawił sobie grzywę i wskoczył na łóżko, ciągnąc mnie za sobą – A na zwiedzanie będziemy mieli jeszcze tydzień czasu.
-Kocham cię...
-Zapamiętaj - pogroził mi placem - Że ja ciebie bardziej.
___________________________________________________
No witam zacnych czytelników! :D Mam nadzieję, że rozdział się podoba? Teraz ja będę wstawiała kilka następnych xd. I mówię Wam, że pojawi się kolejny przy 10 komentarzach! A tak w ogóle, to jak tam szkoła? Ja dopiero pierwszy tydzień, bo wymiana była. Od poniedziałku byłam wzorową uczennicą, ale na niemieckim myślałam, że nie wyrobię! Tak mnie wkurzyła ta debilka od niemca, że myślałam, że jebne jej krzesłem! :/ O.K. Nie będę sobie psuć weekendu pisaniem o niej. Przede mną mnóstwo pracy! Nauka na bieżąco, projekt, prezentacja na geografię (przynajmniej dobrze, że o Egipcie) dodatkowy angielski i kółka zainteresowań po lekcjach. Dużo jak na mnie, ale dam radę, bo muszę pokazać kujonom, gdzie ich miejsce!!! Chłopak z mojej klasy miał NAJWYŻSZĄ średnią ze szkoły! ;ooooooo Ale się rozpisałam :D No to na tyle xd.
Natt. xX.

wtorek, 4 września 2012

Rozdział 40


~~~~~~~NATĘPNY DZIEŃ~~~~~~~


~~~~~~~perspektywa natie~~~~~~~


Z informacją o moim końcu życia funkcjonowało mi się bardzo ciężko. Jak mogłam tego nie zauważyć? W sumie mój dziadek też dowiedział się za późno. Zbliżała się data premiery filmu chłopaków. Już za 24h będę w Polsce. Zaczęłam się pakować. Oczywiście duża walizka poszła w ruch. Z garderoby wyjęłam parę rzeczy. W sumie dość sporą ilość rzeczy…
-Paula, masz miejsce u siebie w walizce?! – krzyknęłam.
-Nawet o tym nie myśl!
Czyli musze to upchać do torebki… Hm… Najwyżej Gucci ulegnie zniszczeniu. Paula usiadła na bagażu pomagając mi zapiąć suwak. Odstawiłam walizkę na bok i zmęczona osunęłam się na sofę.
-Tak samo było, jak wyjeżdżałyśmy tu na stałe, pamiętasz? – zaśmiałam się.
-Ooo tak – potwierdziła – I nadal masz z tym problem – śmiała się.
-Czasem tęsknie za naszym poprzednim życiem – wyznałam.
-Co masz na myśli? – uniosła brew.
-Kiedy wychodziłyśmy na imprezy z dziewczynami, za tym jak rodzice wychodzili ze swojej skóry i stawali obok, jak wracałam o 5 nad ranem – zaśmiałam się - Za moją klasą, naszym miastem. Normalnym życiem…
-Coś nie tak z Harrym?
-Wszystko O.K. Ale marzę żeby na jeden dzień odciąć się od jego fanek, mojej pracy. Chciałabym, żeby przez jeden dzień znów była to miłość platoniczna – zamyśliłam się – Chociaż nie… Nie wytrzymałabym bez niego – uśmiechnęłam się miejąc przed oczami obraz jego cudownego uśmiechu i magnetycznych oczu.
-W sumie też mam tak czasem… - westchnęła – Ale teraz jesteśmy częścią ich życia, a oni naszego. Nie uchronimy się przed tym.
-Nie tylko przed tym…
Wiedziała o co mi chodzi. Wystarczyło tylko dostrzec ból w oczach znany tylko nam. Przytuliła mnie i dodała:
-Będzie dobrze, trzeba tylko wierzyć.
To tylko puste słowa… Nic nie znaczyły. Wiem, że i tak to się stanie… Do końca dnia oglądałyśmy głupawe filmy na DVD.


~~~~~~~NATĘPNY DZIEŃ~~~~~~~



-Wstawaaaaaaaaaaaaaaaj!!! – usłyszałam na uchem.
Paula podeszła do okna i rozsunęła firany. Przy okazji urwała zasłonkę.
-Siejesz zniszczenie – fuknęłam podchodząc do niej.
Chwilę potem już leżałyśmy ze śmiechu na podłodze. Nasze schizy polegają na tym, że nawet nie wiemy z czego się śmiejemy. To dziwne, ale jakże zabawne!
-O.K. Ubieraj się, bo za 4 godziny samolot.
-Polska na nas czeka – westchnęłam i ruszyłam do łazienki.
Wzięłam krótki prysznic, umyłam buzię, zęby, zrobiłam delikatny makijaż. Porwałam z garderoby ciuchy i od razu je włożyłam. Poprawiłam niedopatrzenia i zeszłam na dół. Paula właśnie podrzucała naleśnik. Dziwnym trafem nie dostałam nim w twarz. To się nazywa mieć szczęście. Spojrzałam na buty…
-Paula!!! – ryknęłam.
Odpowiedziała mi napadem śmiechu.
-Ciesz się, że nie masz zmasakrowanej twarzy – powiedziała, gdy w miarę się ogarnęła.
Usiadłam do stołu i czekałam na śniadanie. W między czasie chwyciłam telefon i nadrabiałam zaległe tweety.
„Polska czeka! Nie mogę opanować swojej radości! xX.”
Pauline pomachała mi talerzem przed nosem.
-O! Nie spaliłaś! – zaczęłam ironizować.
-No nie gniewaj się o te buty…
-Dobra, daj te naleśniki.
Dla siebie przyniosła potrójną porcję. Zrobiłam wielkie oczy.
-Ty to zjesz?!
Nie odpowiedziała, bo była już w połowie. Mój facepalm był nie do opisania. Powoli jadłam swoje.
-Nie smakuje ci?
-Smakuje, nie w tym rzecz…
-O co chodzi?
-Chyba zostanę w Polsce.
Paula zakrztusiła się sokiem, który właśnie sączyła.
-Że co?!
Jej spojrzenie wywierało we mnie niepokój. Nie miałam pojęcia, co chce zrobić.
-Nie możesz! – krzyknęła.
-Paula, wiem, że możesz się ze mną nie zgadzać – zaczęłam – Tak jak i w innych kwestiach, ale chcę te ostatnie miesiące spędzić z rodziną.
-Jedziemy do nich na święta!
-To nie to samo!
-A Harry?! On twoją rodziną nie jest?!
-To co innego! – broniłam się.
-Słuchaj! – gwałtownie wstała przewracając krzesło – Wrócisz z nami, albo powiem o wszystkim Harremu!
-Jesteś egoistką! Myślisz, że jak zostanę, to nic się nie stanie i nie umrę! To że spędzisz ze mną więcej czasu sprawi, że bardziej zatęsknisz jak mnie nie będzie! – darłam się.
-A ty nią nie jesteś?! Nie uciekniesz od problemu! Przy okazji zostawisz mnie, by spełnić swoją zachciankę! Oni i tak pracują, co to za różnica?!
Prychnęłam i wkurzona poszłam do pokoju. Weszłam do garderoby, bo przez latający naleśnik zmuszona byłam się przebrać. Przemierzałam ją wzdłuż i wszerz. Palcem przejeżdżałam po bukowych półkach.
-Znalazłam! – odezwałam się do siebie.
Zmieniłam rzeczy i z powrotem zeszłam na dół. Paula siedziała na kuchennym blacie.
-Musimy wychodzić – mruknęłam i chwyciłam za walizkę.
Gwałtownie pociągnęłam ją za sobą. Przez ten pośpiech osunęłam się na ziemię.
-Natalie! – krzyknęła Paula i natychmiastowo pojawiła się przy mnie.
-Wszystko O.K. – wymamrotałam.
-Właśnie widzę.
Nie wiedziała, co robić. Przyprawiłam ją o stracha, ale nie miałam na to wpływu. Musiałam być silna, przynajmniej z pozoru.
-Pomóż mi – poprosiłam próbując się unieść.
Podniosła mnie z podłogi i zawołała chłopaków, którzy czekali na nas pod bramą. Zjawili się w oka mgnieniu. Żeby nie domyślali się czegoś swoją walizkę także dała im do niesienia. Dyskretnie podtrzymywała mnie w drodze do samochodu.

_______________________________
Heej. Na początku przepraszamy, że długo nic nie dodawałyśmy ale wiecie, rok szkolny się zaczął i trzeba wrócić do obowiązków i nie ma już tyle czasu ;c Poza tym Natie ma resztę rozdziałów, a że teraz zajmuje się uczniami z wymiany nie wstawi następnych nie wcześniej niż w następnym tygodniu. Będę do niej dzwonić i przypominać! :3 
A jak u was? Do której klasy? Jak tam początek roku? Coś czuję, że masakra ze wstawaniem jak u mnie :D
Czekamy na komentarze.
Love. - Paula xx