O mnie

Moje zdjęcie
dreams. troubles. love. life.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozdział 2.


~~~~~~~następny dzień~~~~~~~


~~~~~~~~perspektywa Paulii~~~~~~~~



6:00 rano. Budzik obudził mnie punktualnie ale mi za nic nie chciało się wstać z łóżka. Poleżałam jeszcze jakieś 15 minut i przypomniałam sobie że to dziś wyjeżdżamy do Londynu. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Ubrałam się (LOOK) i zeszłam na śniadanie. Zrobiłam sobie tosty. Mama w pracy, tata zaraz będzie i zawiezie mnie na lotnisko. Zjadłam i poszłam zobaczyć czy na pewno wszystko spakowałam. Po obejrzeniu wszystkiego pożegnałam się z moim pokojem i zaczęłam znosić walizkę po schodach. Nie wiem jak ja sobie z nią poradzę. Jest ogromna i ciężka. No ale jest w niej wszystko co potrzebne. Będę musiała dać radę. Najwyżej zaliczę parę upadków. Trudno. Tata już czekał. Spakowaliśmy wszystko do auta. Jeszcze raz spojrzałam na dom, w którym się wychowałam i odjechaliśmy. Trochę smutno mi było że zostawiam tu rodzinę i znajomych ale gdy tylko pomyślałam że spełniam teraz moje największe marzenie od razu humor mi się poprawiał. Dojechaliśmy. Wysiadłam z auta. Tata wziął mi bagaż i poszliśmy w stronę gdzie miałam się spotkać z Natalie. Dobra, ale gdzie ona jest? Nagle z zamyślenia wyrwał mnie dziewczęcy pisk i zaraz potem leżałam na ziemi.
-Pauliiiiiii!!! Ale się cieszę. Nie mogę uwierzyć ze właśnie dziś będziemy w Londynie! Aaaa! – tak, Natie nie mogła opanować emocji.
-Nooo, ja też ale nie musisz mi znowu czegoś łamać. Chcę dolecieć tam cała. – też cieszyłam się jak małe dziecko. Gdy przyjrzałam się jej dokładniej dopiero zobaczyłam jej strój (LOOK) i lekki makijaż. Wyglądała jak jakaś projektantka, co jej powiedziałam, a ona odwdzięczyła mi się podobnym komplementem.
Nadszedł czas na pożegnanie z rodzicami. Oczywiście nie obyło się bez ostrzeżeń typu „Bądź grzeczna, uważaj wszędzie, oczy dookoła głowy”. Następnie udałyśmy się na odprawę. Po 30 minutach siedziałyśmy już w samolocie. Trochę się stresowałam bo pierwszy raz leciałam samolotem ale mimo wszystko byłam bardzo podekscytowana. Włożyłam słuchawki na uszy i podziwiałam widoki za oknem. Natie już się trochę uspokoiła i czytała jakieś czasopismo-normalka. Lot minął bez przeszkód. Po około 2 godzinach wylądowaliśmy. Poszłyśmy po swoje bagaże i taksówką podjechałyśmy pod dom. Co ja gadam to była willa. Ogromna willa z wielkim ogrodem, basenem i mini labiryntem z żywopłotu na tyłach domu (Natie z początku wygłupiała się, że zawsze chciała w takim labiryncie mieszkać i udawała, że nie widzi domu). Wszystko otaczał marmurowy płot pokryty różami. Zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Wiedziałam że nasi rodzice się starali wyszukać jakiegoś super miejsca, ale że aż tak! Muszę im bardzo podziękować. Wysiadłyśmy z taksówki i z tymi ogromnymi walizkami próbowałyśmy wejść do środka. Udało się, a to co zobaczyłam w środku było jeszcze lepsze niż na zewnątrz. Wielki salon połączony z kuchnią i jadalnią. Wielkie schody na piętro drzwi na taras, łazienka. Czułam się jak w bajce. Po obejrzeniu domu poszłyśmy do swoich pokoi się rozpakować. Zajęło nam to niedużo czasu. Potem mały prysznic po podróży przebrałam się w coś bardziej wyjściowego  (LOOK) , i Natie (LOOK) także. Postanowiłyśmy wyjść coś zjeść i przy okazji trochę zwiedzić Londyn. Poszłyśmy do jakiejś restauracji, a potem do parku. Pogoda była cudowna. Słońce grzało mocno. Usiadłyśmy na ławce i patrzyłyśmy na życie londyńczyków. Nagle jakaś dziewczynka około 8 lat zaczęła krzyczeć do mamy.
-Maaaaamoooooo!!! Proszę, no chodźmy do tego centrum. Chcę wygrać bilety na One Direction. Wiesz jak ja ich kooocham. Mamooo!!
-Nie, jesteś za mała żeby iść sama na koncert, jak chcesz mogę kupić ci jakąś rzecz z nimi ale na koncert pójdziesz jak będziesz starsza.
-No dobrze. To kup mi może…
Dalej już nie słuchałyśmy. Pobiegłyśmy do najbliższego centrum handlowego i szukałyśmy miejsca gdzie można wygrać bilety. Zobaczyłyśmy bardzo dużo ludzi w jednym ze sklepów. Weszłyśmy i od razu: „piiiiiiiiiiiiiiik”.
-Co się dzieje? – byłam zdezorientowana. Wszyscy się na nas patrzyli. Nagle podszedł do nas jakiś facet.
-Ja nic nie wzięłam, przecież dopiero weszłam-zaczęła dramatyzowac moja przyjaciółka.
-Gratulacje! Jesteś 100 osobą, która tu weszła. Wygrywasz 2 bilety na koncert One Direction.
-Naprawdę? To super! – widziałam miny tych wszystkich dziewczyn. Najchętniej zabiłyby nas w tej chwili. Więc wzięłyśmy bilety i szybko uciekłyśmy do domu. Okazało się, że koncert jest za dwa dni. Idealnie, jutro mamy cały dzień na szukanie ciuchów.
-Możesz w to uwierzyć?! Bo ja nie. Ale czad. Idziemy na 1D!!! – Natie się darła jak wtedy u mnie w domu.
-Nie ja też nie mogę. Chyba mamy wielkie szczęście, bo w końcu te dziewczyny tam siedziały nie wiem ile żeby dostać te bilety a my tylko sobie weszłyśmy. Hahaha. Nadal nie wiem jak to się stało. Jutro czeka nas chodzenie po sklepach w poszukiwaniu jakiegoś stroju.
-Kocham zakupy. A teraz wybacz ale jestem wykończona. Idę się położyć.
-Dobra, ja też idę się umyć.
Poszłam do łazienki, wzięłam relaksującą kąpiel. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Jeszcze trochę sobie myślałam aż w końcu nie wiem kiedy zasnęłam. 

~~~~~~~następny dzień~~~~~~~ 


Mój świetny sen o spotkaniu z 1D przerwała Natie, która darła mi się do ucha jednocześnie n mnie skacząc.
-Pogięło cię!? - spytałam moją szurniętą przyjaciółkę jednocześnie spoglądając na zegarek - Jest dopiero 11:00, ty…ty…ty dzikusie!!
-Wstawaj, bo cię zaraz wywalę przez to okno!! Idziemy na zakupy, pamiętasz?? - spojrzała na mnie z wyrzutem, a ja jako ta mądra w naszym team-ie wstałam z łóżka, co ją bardzo uszczęśliwiło. Okazało się, że Natie przygotowała dla mnie pyszne śniadanie złożone z kakao i tostów z Nutellą. Uścisnęłam ją, a gdy zaczęłam jeść ona w tym czasie poszła przebrać się w ciuchy przygotowane prawdopodobnie wcześniej (LOOK). Gdy wróciła wyglądała świetnie, gdyż ona interesuje się trochę modą, więc poprosiłam, by dla mnie też coś przygotowała. Po śniadaniu przebrałam się w rzeczy które przygotowała mi Natie ( LOOK ). Wyglądałam znakomicie, co także potwierdziła moja towarzyszka. Gdy wyszłyśmy na bardzie ruchliwą ulicę Natie zaczęła się drzeć:
-Strzeż się Londynie, bo idziemy na podbój sklepów - wydarła się na cały głos.
-Zamknij się! Nie wszyscy muszą wiedzieć, że idziemy na zakupy – odpowiedziałam jej zwijając się ze śmiechu gdyż jej mina po tym, gdy jakiś przystojniak się zaśmiał z jej okrzyku była po prostu bezcenna.
Najpierw poszłyśmy do Starbucks po kawę. Ja zamówiłam czekoladowe latte z bitą śmietaną, a Natie karmelowe z tym samym dodatkiem. Po kilku godzinach poszukiwań nareszcie znalazłyśmy dla siebie odpowiednie ciuchy na koncert. Natie połączyła elegancję z nowoczesnymi dodatkami (LOOK), a ja postawiłam na małe szaleństwo (LOOK). Gdy wróciłyśmy do domu położyłyśmy się na sofie w salonie i nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.

2 komentarze:

  1. Zapowiada się ciekawie nie mogę się już doczekać jak do akcji wkroczy 1D. Zapraszam też do mnie http://party-hard-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajną stronke ze stylizacjami znalazłaś, dzięki! :) też sprawdze urstyle

    OdpowiedzUsuń