-Nie płacz kochanie – powiedziała cała uśmiechnięta – Jeszcze nie umieram – zaśmiała się.
Paula przywitała się także ze swoją mamą, lecz ona nie płakała. Przywitałam się też z jej mamą, a ona z moją. Dałyśmy im kawy i poszłyśmy na parking.
-Auto dobrze się sprawuje? – zapytała moja rodzicielka.
-Tak… Już przeżyło kilka wypadków.
-No z tobą to nigdy nic nie wiadomo…
Wszystkie się zaśmiałyśmy. Włożyłyśmy walizki do bagażnika i ruszyłyśmy. Ja, jako starsza prowadziłam. Mama siedziała koło mnie, a Paula ze swoją na tylnich siedzeniach. Puściłam muzykę na full, tak jak zawsze to robiłam. Mama ściszyła, a ja znów zgłośniłam. I tak robiąc sobie na złość dojechałyśmy do domu.
-Już zapomniałam, jak tu pięknie – powiedziała moja rodzicielka.
-Ty się nie przyzwyczajaj, bo wychodzimy – powiedziałam.
-Ale gdzie – obie się zdziwiły.
-Na zakupy!!! – krzyknęłyśmy obie z Paulą – No wiesz, tak znane dziewczyny muszą się pochwalić mamami laskami, co nie?
-Jesteście jeszcze bardziej szurnięte – przyznały, a my się zaśmiałyśmy.
Z Pauline szybko pobiegłyśmy z walizkami do domu, wrzuciłyśmy je do salonu i zanim się obejrzeliśmy, silnik był już włączony. Podjechałyśmy pod najlepsze centrum handlowe w Londynie.
-My płacimy! – krzyknęłyśmy i zaczęłyśmy biegać po sklepach, jak szalone.
Kupiłyśmy sobie wszystkie cudowne rzeczy. Każda z nas z co najmniej 20 torbami szła w stronę kawiarni. Musiałyśmy coś zjeść. Zamówiłyśmy gorącą czekoladę i po 2 muffiny. Były pyszne.
-Kupiłyśmy sobie ciuchy i chcecie, żebyśmy się w nie, nie zmieściły? – zapytały mamy dopijając czekoladę.
-Jesteście chude, spoko… Najwyżej Natie wam je poszerzy – powiedziała wyszczerzona Paula i puściła do mnie oko.
-Aha, mamo. Jutro przychodzą na wieczór nasi znajomi.
-Chętnie ich poznamy – powiedziały.
-Tak, tylko że mnie i Zayna nie będzie.
-Dlaczego? Myślałam, że kochasz Harrego, a tu się z jego przyjacielem umawiasz? – zapytała moja mama.
-Idę na rozdanie nagród dla młodych projektantów, a on będzie mi towarzyszył – sprostowałam.
-Aha, więc O.K. – i zabrała się za 2 muffina
~~~~~~~następny dzień~~~~~~~
Piątek, 7:00 rano. W szkole musze być za 2 godziny. Wstałam i
poszłam do łazienki. W drugiej była Paula. Wiedziałam to, gdyż suszarka była w
już ruchu. Zawsze musiała wstawać wcześniej, bo nie mogła się wyrobić. Umyłam
włosy, zęby, twarz i zrobiłam makijaż. Było dość ciepło, więc w pierwszy dzień
szkoły postawiłam na jeansy, koszulę oraz moje ulubione buty (LOOK). Uczesałam
się w wysoką kitkę i zeszłam na dół. Po kuchni krzątały się mamy.
-Boże! Jak mi tego brakowało! – krzyknęłam i poszłam do stołu.
-Dlaczego się pomalowałaś? – zapytała moja mama.
-No za tym, to już tak bardzo nie tęskniłam – powiedziałam pod
nosem.
Było po 8:00, a Paula dalej siedziała w łazience.
-Pauline! – krzyknęłam – Mam cię odwieść, czy siedzisz tam
dalej?! – darłam się dalej – Dla kogo ty się tam tak stroisz? Przecież Nialla
tam nie będzie! – drzwi momentalnie się otworzyły i przyjaciółka zbiegła po
schodach.
-Masz rację, idziemy! – zarządziła, a ja się roześmiałam.
-Najpierw śniadanie, moja droga! – usłyszałyśmy z kuchni.
-Ja swoje mam… - powiedziałam przyjaciółce i pomachałam
papierową torebką.
Paula poszła po swoje śniadanie i wróciła z kanapką w ręku.
-Mama mi wcisnęła – powiedziała z zaciśniętymi zębami.
-hahahahaha! – zaczęłam się śmiać – A od kiedy to ty nie
chcesz jeść?
-Chcę, ale wolę twoje kanapki... – powiedziała.
-Te ci nie smakują? – zapytałam.
-Smakują, ale ty mi swoich nie wciskasz na siłę.
-hahahahaha! – odpowiedziałam i poszłyśmy do auta –Będziemy o
14:00 – krzyknęłam jeszcze do mam.
Wsiadłyśmy do samochodu
–Tylko nie nakrusz – rozkazałam i ruszyłam.
Odwiozłam Paulę do szkoły i pojechałam do swojej. Gdy
zajechałam na parking prawie wszyscy się patrzyli na moją furę, a niektórzy
zagwizdali. Zignorowałam to. Zaparkowałam i weszłam przez główne drzwi do
budynku. Znowu oczy były zwrócone na mnie. To trochę mnie przerażało, ale szłam
dalej. Wyciągnęłam z szafki potrzebne książki.
-Cześć Natie! – zawołała Samanta z drugiego końca korytarza i
podbiegła do mnie.
-Cześć. Jak się masz? – zapytałam.
-Wszystko O.K. Jak tam mama?
-Znakomicie, wczoraj szalałyśmy po sklepach.
-Ohhh… Zazdroszczę ci – westchnęła – Moja cały czas jest
zajęta.
-Dziś zrobiła mi śniadanie – powiedziałam patrząc z wyrzutem
na moją torebkę ze śniadaniem.
-hahahaha! Brawo! – zaśmiała się Sam.
-Co teraz masz?
-Historię, boże! Ale nuda! – jęczała.
-Ja też. Hm… To jeden z przedmiotów, które mnie interesują,
więc myślę, że będzie O.K.
-Usiądziemy razem?
-Spoko… Idziemy? – zapytałam.
Szłyśmy przez długi korytarz. Oglądało się za nami dużo ludzi.
Uwielbiam to uczucie. Lekcje minęły spokojnie. Obyło się bez krzyków z czego
byłam zadowolona. Pojechałam po Paulę do szkoły. Była strasznie przygaszona.
Znowu…
-Co się stało? – zapytałam.
-Nic – odpowiedziała i uśmiechnęła się sztucznie.
Dotarłyśmy do domu. Od razu zaczęłam przygotowania do
dzisiejszego wieczoru. Rozpuściłam włosy i kosmyki z przodu, bokami wylądowały
z tyłu. Dodałam błyszczącą spinkę. Na powieki nałożyłam srebrny, brokatowy cień,
zrobiłam cienkie czarne kreski, pociągnęłam jeszcze raz tuszem rzęsy,
spryskałam się różowa Hannah Montana i pomalowałam usta błyszczykiem. Włożyłam
swoją sukienkę, buty i biżuterie. Jednym słowem błyszczałam (LOOK). Powoli
zeszłam po schodach.
rozdział fajnie napisany jak zwykle,uwielbiam was styl pisania, ale niestety nie było nic w nim ciekawego. Nic się nie działo. No trudno, i tak czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńno niby prawda,że nic ciekawego się nie działo,ale i tak był zakończony jak ja mówię jak urwany,bo czuję ,że dopiero się będzie działo w następnych XD no to czekam na kolejny =D
OdpowiedzUsuńa mi się rozdział podobał ! :DD
OdpowiedzUsuńczekam na nexta :)