O mnie

Moje zdjęcie
dreams. troubles. love. life.

wtorek, 26 czerwca 2012

Imagine cz. 2.

Zapłakana zadzwoniłaś po taksówkę, która zjawiła się po kilku minutach. Kierowca rozpoznał cię i pomógł wsiąść do auta kładąc zakupy na przednim siedzeniu.
-Może jednak pojedziemy do szpitala? - zapytał przyglądając ci się w lusterku.
-Nie!
Zawiózł cię tam gdzie chciałaś. Portier wziął zakupy, a taksówkarz na rękach zniósł cię półprzytomną do apartamentu. Zdezorientowana przyjaciółka wypytywała kierowcę co się z tobą stało. Doczołgałaś się do swojej sypialni. Nie miałaś siły, żeby wspiąć się na łóżko, więc usiadłaś na podłodze i oparłaś się o nie plecami. Wysłałaś SMSa do Harry'ego.

"Nie możemy się już spotykać. Przepraszam! [T. I.] xX."

Wysłane. Twoje powieki zaczęły się zamykać. Siedziałaś tak blada przez jakieś 20 minut po czym do twojego pokoju wpadł zdyszany Harry.
-Co się stało? Dlaczego? - pytał i spojrzał na twoje zakrwawione nogi - Kto ci to zrobił?! - zapytał przerażony.
Zamknęłaś powieki. Potem słyszałaś już tylko krzyki... Niezrozumiałe krzyki. Przyjaciółka zadzwoniła po pogotowie, które przyjechało po chwili. Wzięto cię na nosze i zniesiono do karetki. Na korytarzu siedziała twoja przyjaciółka i Harry. Oboje płakali. W końcu można było do ciebie wejść. Wpadli do sali. Leżałaś tam przypięta do miliona kabli. Następnego ranka zaczęłaś otwierać oczy. Pierwsze co zobaczyłaś to przerażające światło. Było tak oślepiające, że zasłoniłaś oczy ręką. Przeczekałaś chwilę i rozejrzałaś się.
-[I. T. P.] ...
Dziewczyna cię przytuliła. Spojrzałaś na swoją rękę połączoną z inną. Patrzyłaś dokąd prowadziła.
-Harry... - szepnęłaś.
-Zostawię was samych... - powiedziała [I. T. P.] i opuściła salę.
Patrzyliście na siebie w ciszy. Czułaś przerażający ból w nogach. Odkryłaś kołdrę. Na twoich udach znajdowały się grube szwy. Wokół nich twoja skóra była sina.
-Przepraszam - powiedziałaś ze łzami w oczach.
-Za co, kochanie? - przysunął się bliżej.
-Nie powinniśmy się spotykać. Wtedy nic by nam nie groziło...
-Co ty mówisz?! - przerwał ci - To, że cię poznałem, to najlepsze, co mnie w życiu spotkało! Nigdy nie czułem się tak, jak przy tobie. Jesteś dla mnie wszystkim...
-Prawie się nie znamy...
-Kocham cię [T.I]. ! Rozumiesz? KOCHAM CIĘ!!! - krzyknął, a na twojej twarzy pojawił się piękny uśmiech.

Minęło kilka dni. Wyszłaś ze szpitala. Nigdy nie mogłaś usiedzieć na miejscu, i tym razem też tak było. W apartamencie umyłaś się, ubrałaś sukienkę do kolan, szpilki i wyszłaś na spacer. Towarzyszył ci twój chłopak-Harry. Szliście za rękę do Starbucks.
-To co zwykle - powiedziałaś do kasjerki.
-Jak ja cię dawno nie widziałam! - krzyknęła.
Była twoją koleżanką. Reszta pracowników także przyszła się przywitać. Z pysznymi kawami ruszyliście w stronę wyjścia. Nagle zatrzymałaś się gwałtownie. Zobaczyłaś je. Ruda pomachała ci z krzywym uśmiechem, a druga pokazała ci nóż ukryty pod kurtką.
-To jeszcze nie koniec - powiedziała bezgłośnie.
-Idziesz? - zapytał wracając się po ciebie.
Wziął cię za rękę i wyszliście z lokalu. Oglądałaś się za siebie. Gdy uszliście dalej usiadłaś na ławce i wzięłaś głęboki wdech.
-Co się stało?
-To one... - szepnęłaś przerażona - ONE! - powtórzyłaś i rozpłakałaś się.
Chłopak przytulił cię.
-Nie bój się, jestem przy tobie i nic ci się nie stanie...
Poszliście na spacer do parku. Nie mogłaś tak dużo chodzić po ostatnim wypadku, ale nie zważałaś na to. Dotarliście do fontanny. Usiedliście przy niej i rozmawialiście. Harry lekko chlapał cię wodą. Ty też go chlusnęłaś tylko że mocniej. Weszliście do fontanny i zachowywaliście się jak dzieci.
-Przepraszam bardzo... - ktoś wam przerwał.
Ten ktoś to policjant trzymający mandat.
-To dla was! - podał wam papier.
Zaczęliście się śmiać. Harry wziął cię na ręce i zaczął biec przed siebie. Śmialiście się jak głupi. Policjant gonił was przez chwilę, ale odpuścił.
-To był ostatni raz! - krzyknął za wami.
Zatrzymaliście się i nadal śmialiście.
-Wyjedźmy.
-Co? - powieli się uspokajałaś.
-Zróbmy sobie wakacje, wyjedźmy!
-Ale gdzie?
-Nie wiem...

Poszliście do ciebie i spakowaliście trochę rzeczy. Potem odwiedziliście mieszkanie Harry'ego, który także zabrał kilka rzeczy. Pojechaliście na lotnisko. Najbliższy lot był na Ibizę. Kupiliście bilety. Zawsze miałaś spontaniczne pomysły i byłaś szalona, ale to przerastało wszystko. Nawet nie wytłumaczyłaś przyjaciółce, gdzie jedziecie. Dotarliście na miejsce. Na Ibizie była 11:00. Harry wyszedł i zostawił cię samą w pokoju. Wrócił pod wieczór. Obrażona siedziałaś na tarasie.
-Hej, co się stało? - zapytał.
-Zostawiłeś mnie samą! Po co ten wyjazd, skoro wychodzisz beze mnie? - krzyknęłaś.
-Zobaczysz... - uśmiechnął się tajemniczo.
Wsiedliście do wynajętego kabrioletu i pojechaliście na plażę. Dotarliście na urwisko, gdzie ustawiony był stolik. Miejsce oświetlone było milionem małych świeczuszek i płatkami róż. Po policzku spłynęła ci łza. Chłopak zauważył ją i namiętnie cię pocałował. Poprowadził cię do stolika. Śmialiście się i rozmawialiście. Gdy było już dość ciemno Harry wziął ci za rękę i poprowadził na krawędź skarpy.
-Spójrz w dół - szepnął delikatnie muskając twoją szyję.
Zrobiłaś to, co kazał. Jakieś 30 metrów w dole świecił wielki napis otoczony sercem.

"WILL YOU MARRY ME?"

Spojrzałaś na niego ze łzami w oczach. Oczekiwał odpowiedzi.
-Tak... TAK! TAK!!! - krzyknęłaś i pocałowałaś go.
Nie myślałaś już o dwóch debilkach, które pokaleczyły ci nogi. Teraz ważny był dla ciebie tylko on, i tylko to się liczyło.

Mieliście piękny ślub. Wasi przyjaciele i rodzina towarzyszyli wam przez cały czas. Podczas składania przysięgi lekko się zawahałaś. Kościół umilkł całkowicie na minutę, aż w końcu powiedziałaś "TAK". Usłyszeliście wiwaty i brawa podczas pocałunku. W drodze jest już wasze dzieciątko. Nie możecie się doczekać jego lub jej narodzin i szczęśliwi czekacie na twój poród.

1 komentarz:

  1. Ten imagin jest świetny ! Czytam wasz blog od założenia go.Kazdy rozdział wciąga że chciało by się go czytac i czytac chciałabym żeby ludzie z takimi samymi oczami patrzyli na moj blog http://ahata.blogspot.com/ mogę liczyć na jakieś rady ?;3

    OdpowiedzUsuń