O mnie

Moje zdjęcie
dreams. troubles. love. life.

poniedziałek, 2 lipca 2012

O Zaynie

Jesteś najlepszą przyjaciółką Zayn'a. Znacie się od kiedy przeprowadził się do Bradford, czyli bardzo długo. Nie byliście parą, chociaż wszyscy twierdzili inaczej. Mieli ku temu powody, gdyż zawsze robiliście wszystko razem. Gdy nie był w trasie spędzał każdą możliwą chwilę z tobą. Ostatnio wasz kontakt ograniczył się tylko do telefonicznego. Mimo, że przebywał Bradford, to nie miał dla ciebie czasu. Bolało cię to, ponieważ pamiętasz, jak na początku jego kariery złożył ci obietnicę.
-Zawsze, gdy będę w pobliżu każdą chwilę spędzę z tobą...
Byłaś w swoim pokoju i przeglądałaś stary album. Twoją uwagę przykuło zdjęcie, na którym razem z Zayn'em bawiliście się w wielkim torcie na jego urodzinach. Uśmiech od razu pojawił się ci na twarzy, a pojedyncza łza spłynęła po twoim policzku. Drzwi do twojego pokoju otworzyły się. Spojrzałaś w tamtą stronę.
-ZAYN!!! - krzyknęłaś i rzuciłaś się chłopakowi na szyję.
-Hej [T. I.] , tęskniłem! - przytulił cię mocno - Chciałbym ci kogoś przedstawić... - powiedział i wyswobodził się z objęcia.
Zaskoczyło cię to. Za ścianą stała jakaś dziewczyna. Zayn wziął ją za rękę i wprowadził do twojego pokoju. Szczęka ci opadła na widok pięknej blondynki z mocnym makijażem.
-To jest Perrie, moja dziewczyna - uśmiechnął się.
Blondynka podała ci rękę z uśmiechem ukazującym jej białe zęby.
-Ta słynna [T. I.]Zayn dużo mi o tobie mówił. Cieszę cię, że mogę cię w końcu poznać...
-Taaa...
Podałaś jej rękę. Spojrzałaś na Zayn'a. Zlustrowałaś go całego. Twój wzrok utknął w jednym punkcie, na którym kiedyś widniał tatuaż. Tatuaż, który był symbolem waszej przyjaźni. Przeniosłaś wzrok na to samo miejsce. Na twoim nadgarstku nadal widniał tatuaż otoczony ramką z małych listków i pnączy.


"ZAYN"


Chłopak zaważył to i zarumienił się. Już wiedziałaś, co było powodem przeszkadzającym w twoim spotkaniu z Zayn'em.
-Chcecie coś do picia? - zapytałaś przez zaciśnięte zęby.
-Poproszę wodę.
-Tak, ja też... - mruknęła Perrie.
Zbiegłaś ciężko po schodach i po chwili wróciłaś z tacą, dzbankiem wody i szklankami. Nalałaś każdemu i podałaś napój. Rozsiedliście się wygodnie i zaczęliście sztywną rozmowę.
-[T. I.] tak właściwie, to chciałbym cię o coś prosić... - zaczął.
Wzięłaś szklankę i napiłaś się.
-Zamierzamy się pobrać... Czy zostaniesz druhną Perrie.
Na te słowa wyplułaś wodę i zakrztusiłaś się nią. Spojrzałaś zdezorientowana na nich oboje.
-Żartujesz... - szepnęłaś, a w twoich oczach pojawiły się łzy.
-Co?
Niedosłyszał... Nie wiedziałaś co powiedzieć. Najchętniej krzyknęłabyś "Myślałam, że może kiedyś będziemy razem. Proponujesz takie coś? Wsadź sobie to pytanie w dupę!!! I ją też, bo nie jest ciebie warta!". Przyznałaś to przed sobą. Musiało się stać najgorsze, żebyś to zrozumiała. Niestety było już za późno...
-Hm... Dobrze - zgodziłaś się.
Miałaś na twarzy napisane "DAJCIE MI SPOKÓJ ALBO SIEKIERĘ". Nie... To jednak przeczucie. Zgodziłaś się. Dlaczego?! Może chciałaś być przy nim, gdy popełni największą porażkę w swoim życiu...? Może bałaś się, że inaczej cię nie zaprosi...? Mimo to odpowiedziałaś twierdząco.
-Tak się cieszę! - objął cię, a uśmiech jego towarzyszki uśmiech przemienił się w grymas.
Zadzwonił jego telefon.
-Przepraszam na chwilę... - wyszedł.
-Nie myśl, że to był mój pomysł - powiedziała tak, jakby to była groźba.
Jej usta poruszały się z każdym wypowiedzianym słowem.
-Mam nadzieję, że po ślubie już się nie odezwiesz - warknęła - Bo inaczej zamilkniesz na zaw... - urwała, bo w pokoju pojawił się uśmiechnięty Zayn.
-Nie zgadniecie! Ślub odbędzie się za 4 dni! - krzyknął i przytulił do siebie swoją dziewczynę -Mam nadzieję, że się nie gniewasz - zwrócił się do ciebie - Ale musimy już iść. Zostało mało czasu...
Pocałował cię w policzek i wyszedł razem z Perrie.

Przez kilka dni pomagałaś im przy przygotowaniach. Perrie dawała ci te najgorsze zadania, jednak wykonywałaś je z pokorą. Cały czas dopatrywała się jakiś niedoskonałości. Gdy myłaś podłogę w kościele (tak ogólnie, to nie była twoja robota!!!) kopnęła wiadro pełne brudnej wody i oblała cię całą.

-Och... Przepraszam, to przez przypadek! - powiedziała z chytrym uśmiechem.
Zayn był przy tym. Widział całą sytuację. Wybiegł za tobą.
-Proszę, poczekaj! - Perrie próbowała go zatrzymać, jednak wyrwał się jej.
Znalazł cię zapłakaną w łazience.
-Tak mi przykro... - szepnął.
Odgarnął ci kosmyk mokrych i brudnych włosów za ucho. Głaskał twój policzek, a ty zaszklonymi oczami wpatrywałaś się w jego czekoladowe, pełne współczucia tęczówki. Mogłoby do czegoś dojść, gdyby nie przyszła panna młoda.

Nadszedł dzień ślubu. Stałaś w pięknej, zwiewnej, czerwonej sukience z małym bukiecikiem. Byłaś główną druhną. Jej przyjaciółki stały za tobą i co chwila kierowały jakieś nie miłe uwagi do ciebie stojąc czekając przed kościołem. Nie dałaś się sprowokować. Z uniesioną głową weszłaś do kościoła za Perrie. Zayn stojący już przy ołtarzu patrzył tylko na ciebie. Nie zwracał uwagi na główną gwiazdę, lecz na ciebie. Zaczęło się. Co jakiś czas łzy ciekły ci po policzkach, lecz nie dlatego, że się wzruszyłaś. Nie... Dlatego, że żałowałaś, że to nie ty stoisz teraz na miejscu Perrie. Nadszedł czas przysięgi. Chłopak powiedział już kilka pierwszych słów.
-Ja Zayn biorę sobie ciebie, Perrie za żonę i ślubuję ci miło...
Zaciął się. Nie powiedział już nic dalej.
-Zayn, kochanie co się dzieje?! - warknęła Perrie przez zaciśnięte zęby.
-Nie kocham cię... - powiedział patrząc jej prosto w oczy.
Cały tłum wydał jedno głośne:
-Ohhh...
Chłopak podszedł do ciebie i spojrzał ci w oczy.
-Kocham ciebie... - szepnął i pocałował cię.
Panna młoda aż zawrzała.
-Coś ty kurwa powiedział?! - ryknęła.
Odsłoniła udo i zza podwiązki wyjęła sztylet. Wszyscy zaczęli panikować. Zayn chciał osłonić cię, jednak nic nie powstrzymało rozwścieczonej Perrie. Odepchnęła go z całych sił tak, że poleciał z ołtarza na dół. Poczułaś jeden, wielki, przeszywający cię ból. Cicho jęknęłaś i opadłaś na ziemię.
-Kochana... Nic ci nie jest? Powiedz... - panikował Zayn - Odezwij się!!! - krzyknął - Odezwij... -szepnął i bezradny opadł na ziemię.
W zasięgu jego wzroku znajdował się zakrwawiony sztylet tkwiący w tobie. Wyciągnął go powoli przytulają cię.
-Zayn, nie!!! - krzyknęła jego mama, lecz nie powstrzymało go to.
Ostrze zanurzyło się w jego wnętrzu. Opadł tuż obok ciebie ze łzami na policzkach...
_________________________________

Miałam pomysł na wesoły, ale taki mi się podobał. Nigdy nie pisałam ze smutnym końcem... Tak mi się wydaje. Mam nadzieję, że się spodoba! :). Aaaa. I jak będziecie chcieli szczęśliwe zakończenie, to napiszcie... Dopiszę do tego!
Natt. xX.

1 komentarz:

  1. Matko, jaki boski *_*
    Zapraszam do mnie, drugi rozdział : http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń