Ułożyłam się pod pachnącą
pościelą. Od razu zamknęłam oczy, jednak nie mogłam zasnąć. Jak zwykle
przeszkadzał mi w tym strach. Sądzę, że chłopak to zauważył, gdyż zaczął mi
śpiewać jakąś kołysankę. Uśmiechnęłam się, szepcząc ciche:
-Dziękuję.
No oczywiście, że
zasnęłam.
~~~~~~~następny dzień~~~~~~~
-Harry? – zaczęłam
szeptać o 3 w nocy.
Przekręcił się na drugi
bok. Ani raczył się obudzić. Potrząsnęłam nim lekko. Potem jeszcze mocniej i
udało się. Zamruczał. Mimowolnie zaśmiałam się i wyszłam z łóżka. Przeszłam na
sofę i sięgnęłam po telefon. Zadzwoniłam do kuchni.
-W czym mogę pomóc? –
znużony glos powitał mnie w słuchawce.
-Dobry wieczór – zrobiło
mi się głupio, bo był środek nocy – Chciałabym zamówić do pokoju room-service.
Po chwili w pokoju
pojawił się wózek z jedzeniem. Wręczyłam chłopakowi napiwek i wróciłam na
kanapę. Wózek stał obok, więc sięgałam po to, na co miałam ochotę. Na pierwszy
ogień poszły truskawki. Włączyłam „Czasem słońce, czasem deszcz” na DVD i
zajadałam się smakołykami. Wysłałam SMSa do dziewczyn.
-„Wpadniecie? Robię wieczór filmowy :D xX.”
-„Oszalałaś?!
Jest 4 ;/” –
Danielle.
-„Jasne,
zaraz będę :)” –
El.
-„Niet!” – Paula.
No przynajmniej będę
miała jedną osobe do towarzystwa. Eleanor zjawiła się po chwili. Przyprowadziła
zaspanego Louisa.
-Gdzie Hazz? – zdziwiła się.
-Śpi…
-Ja też chcę spać. Idę! –
oznajmił i skierował się w kierunku sypialni mojej i Harrego.
Zaśmiałyśmy się i
ułożyłyśmy wygodnie na sofie. Akurat leciała scena, podczas której aktorzy
tańczyli przy piramidach.
-Ohh… Kocham to!
-Tak, ja też –
przytaknęła pakując sobie chipsy do buzi.
Po chwili wpatrywania się
w ekran telewizora znów mnie zagadnęła.
-Kiedy mu powiesz? –
włączyła pauzę.
-Nie wiem… Boję się jego
reakcji.
-No przecież cie nie
zostawi – przekręciła głowę w bok.
-Tak, wiem.
Gdy skończyłyśmy oglądać
zbliżała się 8 rano.
-hahahahah. Taa, pewnie
zacznie krzyczeć – dołączyłam do niej ocierając ostatnie łzy, które pojawiły się
podczas cudownego zakończenia.
-Albo go przytuli i
będzie spał dalej, hahahahah.
Wstałam z sofy strzepując
resztki okruchów z piżamy. Oprócz tego strzyknęły mi
kości, przez co znów dostałyśmy napad śmiechu.
-Mam nadzieję, że oprowadzisz
nas z Paulą po mieście?
-Jasne… Często bywałyśmy
w Warszawie – uśmiechnęłam się.
-Idziemy ich budzić? –
zapytała.
-Oooo tak!
Weszłyśmy cicho do pokoju
i kucnęłyśmy po przeciwnych stronach łóżka.
-Wstawaaaaj śpiochu –
szeptałam do ucha Hazzy.
El robiła to samo. Oboje
uśmiechnęli się opuszczając krainę snów. Lou objął „Eleanor” i zaczął bawić się
jej włosami. Już nie mogłyśmy ze śmiechu.
-Skarbie, mam ochotę na
kawkę…
-Tak, ja też –
odpowiedział Harry.
Chłopcy słysząc swoje
głosy poderwali się do góry i tak gwałtownie odsunęli się od siebie, ze aż
spadli z łóżka. My już tam byłyśmy tarzając się ze śmiechu.
-To co z tą kawką? –
napomniałam dusząc się chichotem.
-Louis! Co ty robiłeś w
moim łóżku?! Dlaczego ciebie tam nie było? – zwrócił się do mojej osoby.
-Oglądałyśmy film –
odpowiedziałam podnosząc się do pozycji siedzącej – El przyszła z Louisem, a że
ty spałeś, to spaliście razem.
-Nie darujemy wam tego!
Prawda Harry? – obruszył się Lou.
-Ale czego? – zapytał zdezorientowany
loczek.
Spotkał mordercze
spojrzenie marchewy i zmieszany zaczął mówić.
-No, no tak. Jasne…! Nie
darujemy! – popatrzył na chłopaka, szukając aprobaty.
-My się odegramy –
przybili „piątkę”, która bardziej była żółwikiem-piątką.
Zaczęłyśmy się jeszcze
bardziej śmiać.
-Muszę się ogarnąć – jęknęła
El.
-Nie musisz – przytulił ją
Lou i obdarzył soczystym całusem.
-Wychodzimy dziś na
miasto, więc muszę…
-Więc chodźmy.
-Tak my też.
Pożegnaliśmy gości i
sądziłam, że także pójdziemy się wyszykować. Jednak nie miałam racji. Myślałem,
że zawsze będę budził się przy tobie, a tu taka niespodzianka… - pokręcił
głową.
-Bez przesady – ruszyłam do
łazienki, ale wróciłam się, gdy zobaczyłam jak się kładzie przodem do okna.
-Ohh, nie gniewaj się –
pochyliłam się nad nim – To ja powinnam być zazdrosna… Larry – prychnęłam teatralnie.
Nie zdążyłam zareagować
jak jego smutna mina przemieniła się w wielkiego banana, a jego ręce gwałtownie
przyciągnęły mnie do siebie.
-Jesteś głupi – zaśmiałam
się.
-To już słyszałem –
zatopił usta w mojej szyi.
Śmiałam się, jak głupia.
Już dawno nie byłam tak szczęśliwa. Znów zakochałam się w swoim życiu. Nie
chciałam go tracić… Nie chciałam. Miałam dla kogo budzić
się co rano i dzielić się z kimś moimi bezsensownymi opowieściami o tym „jak
minął dzień”. Ciągle pytałam się dlaczego tak jest, lecz nie znajdowałam
odpowiedzi…
-Chodźmy się zbierać, bo
musimy wyjść.
-Oooo nieme… - jęknął i
mocniej się przytulił.
Bawiłam się jego loczkami
zaplatając warkoczyki. Skupiałam na tym całą swoja uwagę. Nawet nie zauważyłam,
że przez cały ten czas się na mnie patrzył z wielkim uśmiechem.
-Co? – zapytałam speszona.
-Nic – zaśmiał się i dał
mi buziaka w czoło – Kocham cię.
Dwa słowa mające tak
wielkie znaczenie… Lubiłam jak to mówił. Czułam wtedy, że jestem dla niego
ważna, zajmuje jakieś miejsce w jego życiu… To nigdy nie straci swojej
wartości. Przeżyłam cudowną miłość… Nie przeżyłam, lecz dalej przeżywam. Po następnej chwili wygłupów mogłam wreszcie stanąć na równych nogach. Wyciągnęłam ciuchy i
kosmetyczkę z walizki i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i owinięta
ręcznikiem zaczęłam nakładać makijaż. Włosy upięłam w luźnego koka. Później
wcisnęłam się w rzeczy (LOOK) i byłam gotowa. Gdy otworzyłam drzwi do
pomieszczenia wpadł Harry.
-Nareszcie! – krzyknął.
Zamknęłam drzwi i
zaczęłam się śmiać.
-Boże, jak mi się chciało
siku – westchnął, gdy wrócił.
Wybrał ubrania na dziś i
znów zniknął w łazience.
-Wreszcie wyglądamy jak
ludzie – uśmiechnęłam się do naszego odbicia w lustrze.
-Zawsze wyglądamy –
pocałował mnie w policzek i otworzył drzwi.
Dołączyliśmy do reszty.
Byli w trakcie jedzenia śniadania w restauracji hotelowej. Spojrzeli po sobie
porozumiewawczo i zaczęli rozmowę.
-Co tak długo? – zapytał Zayn
z drwiącym uśmieszkiem.
-A wy się skarżycie na
brak prywatności ze strony fanów – odparłam z uśmiechem, co skomentowano „Uuuuuuuuuuuuuu”.
Zaśmiałam się i zajęłam
miejsce obok Hazzy i Dan.
-Natie, czyś ty zgłupiała
żeby pisać do mnie nad ranem? – wyrwała się Paula.
-Sorry, ale nudziło mi
się samej…
-Ale przyznaj, że było
świetnie – wtrąciła się El ze śmiechem.
-Ooo tak! – przypomniałam sobie pobudkę chłopaków.
Spokojnie zjedliśmy śniadanie i ruszyliśmy na miasto. Ochroniarze zostali za prośba chłopaków. Mieliśmy przecież Paula. Pochodziliśmy po rynku i mniejszych uliczkach. Zaliczyliśmy 2 muzea i poszliśmy na lunch, a na koniec wybraliśmy się do centrum handlowego w celu zakupienia paru ładnych rzeczy. Wczesnym
wieczorem wróciliśmy do hotelu.
-I co
będziemy teraz robić? – zapytał Zayn.
-Może wypad
do jakiegoś klubu?
O dziwo mojej
choroby nie byłam zmęczona. Do bólów głowy zdążyłam się przyzwyczaić, a ten nie
był zbyt mocny. Postanowiliśmy pójść na łyżwy. Mimo października było dosyć
mroźno. Zostawiliśmy w pokojach nasze zakupy i ruszyliśmy na lodowisko. Razem z
dziewczynami sunęłam po lodzie. Zrobiłyśmy kółko, a oni nie ruszyli się z
miejsca.
-Na co
czekacie?
-Na was…
-Chyba
oszaleliście – zaśmiałam się.
Pokręcili
głowami. Podjechałam do Harrego i wzięłam go za ręce.
-Nie bój się –
posłałam w jego stronę uśmiech.
Jechałam
tyłem i ciągnęłam go.
-Widzisz? –
zapytałam puszczając go.
Wszyscy już
jeździli, tylko Zayn został przy barierce.
-Pomogę mu, a
ty uważaj.
Błądził
oczami po tafli lodu. Zabawnie wyglądał zagubiony.
-Chodź –
wyciągnęłam do niego rękę.
Niepewnie ją
chwycił. Wykonałam z nim to samo ćwiczenie, co z Harrym. Wokół nas kręciło się
sporo ludzi. Puściłam go i chciałam odjechać kawałek, ale nie mogłam. Nasze
szale zostały związane, co przyczyniło się do upadku. Miałam twarde lądowanie w
przeciwieństwie do Zayna, które leżał na mnie. Pierwszy raz zobaczyłam w jego uśmiechu
coś uroczego. Przeraziłam się i odgoniłam tą myśl od siebie.
-Nie
przeszkadzam!? – zapytał oschle loczek.
Chłopak
zszedł ze mnie zawstydzony. Odwiązaliśmy swoje szaliki. Harry pomógł mi wstać,
tak jak i mulatowi. Tyle, że przyciągnął go za kurtkę i syknął:
-Jeszcze raz!
-Harry,
zostaw go – poprosiłam.
Chłopak
upadł, a Hazza pojechał. Pomogłam mu wstać i wydusiłam ciche:
-Przepraszam…
Pojechałam za
Harrym. Co on sobie
wyobrażał?! To był zwykły upadek, a on wymyśla już jakieś historie.
__________________________________________________
No i jak wam się podoba? Pisałam go na szybko, bo następne rozdziały mamy dopiero o zimie :D Przez 42 rozdziały opisałyśmy dopiero 3 miesiące... Jestem ciekawa, ile ich wyjdzie, gdy wstawimy ostatni. Muszę się przyznać, ze myślałam o usunięcie bloga z powodu spięcia z Paulą :/ Jednak mimo naszej ostrej kłótni i mojego błędu nie zrobimy tego. Notki będą nadal pisane. Następna przy 20 KOMENTARZACH! Założyłam aska... Jak ktoś chce popytać, to to jest moje konto: http://ask.fm/nattlipsbloow xd.A tak poza tym to muszę się pochwalić uuuudownym tłem, które zawdzięczam @turnthe_light . Zobaczcie, jeśli chcecie, na moim twitterze @natt_lipsbloow Miała to być niespodzianka dla Pauli, ale nie wyszło... W moim zwyczaju nie jest płaszczenie się, ale:"Dziewczyno, jeśli to czytasz zobacz to!!! Wiem, że źle zrobiłam..." Nie wierzę, ze to napisałam publicznie ;oooo Koniec ogłoszeń parafialnych :D
Natt. xX.