O mnie

Moje zdjęcie
dreams. troubles. love. life.

sobota, 9 lutego 2013

Rozdział 48.


~~~~~~perspektywa Natie~~~~~~
Stałam patrząc na oddalone góry. Taki spokój, rodzina w komplecie. Brakuje mi tylko dwóch rzeczy: Harrego i zdrowia. Ktoś przytulił mnie od tyłu. Odwróciłam się i w oczach od razu pojawiły się w nich iskierki.
-Harry… - szepnęłam i mocno się do niego przytuliłam.
-Cześć słonko – powiedział i uśmiechnął się.
-Myślałam, że święta chcesz spędzić w domu z rodziną.
-Ty jesteś moją rodziną…
Spojrzałam za niego i szybko pocałowałam go w policzek.
-Ohh… Tylko tyle? Za tyle godzin drogi…?
Wzięłam go za rękę i poprowadziłam za ścianę, ale on pociągnął mnie szybko na sofę tak, że wylądowałam na jego kolanach. Pocałunek przerwała nam Paula.
-Sorry, że przeszkadzam, ale my tu chcemy rozpakować prezenty!
-Cholera! – przeklęłam – Przecież prezenty dla nich zostawiłam w Londynie… - Paula się tylko uśmiechnęła.
-Zabrałam na wszelki wypadek! – krzyknęła biegnąc do wielkiej, pachnącej choinki.
-Ale obiecaj mi, że swój prezent odpakujesz, gdy będziemy w pokoju – zażądałam.
-Jak sobie życzysz księżniczko – uśmiechnął się.
Lou razem z bratem Pauli skakali z radości wokół drzewka. Razem z przyjaciółką postanowiłyśmy dać swoim chłopakom podobne prezenty. Złożyłyśmy się na kupno prezentów dla przyjaciół. Baa! Ale nie byle jakich…
-No nie! – krzyknął Liam – Widelco-słomka wysadzana diamentami! I kto powiedział, że trzeba jeść zupę bezsensowną łyżką? – zaczęliśmy się śmiać.
-OMG! Automatyczny grzebień! Tylko wybierasz fryzurę i samo cię czesze!!! Nawet nie musisz nic poprawiać!
Lou dostał koszulę w paski Versace i grę. Ale nie byle jaką. Była ona jedyna na całym świecie. Zleciłyśmy komputerowcowi, żeby ją stworzył. Wojownikami były marchewki i była ona w 3D. Brat Pauli dostał podobną. Harry i Niall położyli swoje prezenty na stole czekając, aż będziemy sami. Ja otrzymałam wielkie pudło pełne sukienek znanych projektantów, a Paula tajemniczą kopertę. Gadaliśmy jeszcze chwilę testując nowe gadżety. Około 22:00 babcia i rodzice moi i Pauli pojechali do domu babci. My razem z dwoma ciociami, wujkiem i chłopakami zostaliśmy. Niall był w pokoju z Pauline, Harry ze mną, a Lou, Zayn i Liam mieli jedną, ale wielką sypialnię. Wszyscy poszliśmy do siebie.
-Ja idę do Pauli, a ty w tym czasie otwórz swój prezent… - uśmiechnęłam się i wyszłam.
Skierowałam się do pokoju obok. Gdy weszłam Niall skakał, a Paula się śmiała.
-Widzę, że dostałeś swój prezent? – zaśmiałam się.
-Tak! Dzięki, że jej pozwoliłaś. – podbiegł do Pauli i zaczął ją ściskać.
-Wooooooohoooooooo! Wooooo! – krzyczał Harry i po chwili przybiegł do nas z rękami w górze – Naprawdę się zgadzasz?! – krzyknął.
-Tak – zaśmiałam się, a on wziął mnie na ręce i zakręcił dookoła.
Prezentem dla chłopaków były klucze od mieszkania, w których mieliśmy razem mieszkać. To znaczy ja z moim chłopakiem w osobnym i moja przyjaciółka ze swoim w osobnym.
-Będziemy razem mieszkać, Boże! Jak ja się cieszę! – krzyczał.
-My osobno i oni osobno – powiedziałam.
-No to jeszcze lepiej!!! – ponownie mną zakręcił.
-A nie szkoda ci, że nie będziesz mieszkał już z chłopcami? – zapytałam, bo wcześniej o tym nie myślałam.
 -Hm… Może trochę, ale będą nas odwiedzać. A to, że zamieszkamy razem mi to wynagrodzi…
-Ej! – wpadłam na pomysł – Ten apartamentowiec dopiero zbudowali, więc może wszyscy w nim zamieszkamy? – zapytałam – Zdaje mi się, że nie zdążyli wyprzedać wszystkich mieszkań, a na jednym piętrze jest ich 6, więc…?
-Jesteś genialna! – pocałował mnie w czoło – Idę zapytać chłopaków! – krzyknął i zniknął w hallu.
-Dobra, to ja już nie przeszkadzam – spojrzałam na zapatrzoną w siebie parę, uśmiechnęłam się i wyszłam.
W pokoju obejrzałam się w lustrze. Przyszedł Harry i powiedział, że Lou gada z Eleonor i ona chce mnie podpytać o parę rzeczy. Poszłam do chłopaków. El była na głośniku, ale nikt oprócz mnie i jej się nie odzywał.
-No dobra, to ja już idę i oddaję ci Louisa.
-O.K. Natie czekaj! – krzyknęła.
-Co?
-Powiedziałaś, no wiesz… Powiedziałaś już Harremu – nie zdążyłam jej przerwać, bo dokończyła – O tym raku? – powiedziała ciszej.
Wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Najbardziej przerażały mnie zielone oczy, które w jednej chwili przepełnił smutek.
-El… - zaczęłam – Ty jesteś na głośniku! – wydukałam.
-OMG! Przepraszam!!! – krzyknęła.
-O co chodzi z tym rakiem? – zapytał zdezorientowany Liam.
Szybko wyszłam z pomieszczenia w kierunku mojej sypialni. Harry wybiegł za mną. Łzy leciały mi ciurkiem. Chłopak dogonił mnie, gdy szłam w stronę łóżka.
-Wytłumacz o co chodzi! – zażądał, oczy miał pełne łez.
-Umieram, nie rozumiesz?! Umieram… - zapadła cisza.
-Nie… To nieprawda… Powiedz, że to nieprawda! – krzyknął.
Stojąc przy ścianie odwróciłam głowę. Po chwili przytulił mnie i razem płacząc osunęliśmy się po niej. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach, ale nawet one nie powstrzymają tej choroby.
-Dlaczego? Dlaczego mi nie powiedziałaś…? – zapytał po chwili.
-Bałam się twojej reakcji… Ale to i tak nie ma większego znaczenia, bo i tak to by się stało… - płakaliśmy.
-Czy jest jakaś sza…
-Nie ma. Nic nie mogą zrobić – przerwałam mu.
-Nie chcę cię stracić – szepnął – Nie chcę…
Siedzieliśmy tak pod tą ścianą trochę czasu.
-Nie możemy się tym tak zamartwiać – powiedziałam próbując wstać.
-Jak ja mam się nie zamartwiać, jak coś takiego może ci się stać?!
-Nie może, tylko stanie…
-Nie mów tak! – krzyknął – Nie zostawiaj mnie… - szepnął.
-Żyjmy tak, jakby nic miało się nie wydarzyć – poprosiłam – Nie chcę spędzić resztki życia na zamartwianiu się…
Poszłam pod prysznic i przebrałam się w piżamę. Zmyłam makijaż, umyłam zęby i rozczesałam włosy.
-Nie mówmy już o tym, dobrze? – zapytałam, gdy Harry szedł także się odświeżyć.
-Dobrze słonko – powiedział niechętnie, pocałował mnie w czoło i poszedł do łazienki.
Nadal czesałam włosy przyglądając się sobie w lustrze. Zaczęłam zaplatać kłosa i w tym czasie Harry wyszedł z łazienki.
-Idę na chwilę do Pauline… Zaraz wracam – powiedziałam.
-Ale wróć szybko! – krzyknął, po czym wyszłam.
Szłam powoli cały czas zaplatając włosy. Otworzyłam drzwi. Oboje rozmawiali na łóżku.
-Możemy pogadać? – zapytałam, a Paula skinęła głową.
-To ja nie będę przeszkadzać – powiedział Niall i zaczął wstawać.
-Zostań, nic nie zrozumiesz, bo będę mówiła po polsku – uśmiechnęłam się – Harry wie o chorobie…
-No nareszcie mu powiedziałaś! – odetchnęła z ulgą – Jak to przyjął? – mówiła smutno.
-El się wygadała. Była na głośniku, ale myślała, że nie i zapytała, czy powiedziałam mu o raku.
-O jacie! – wydusiła – Mogę? – zapytała wyciągając ręce w stronę warkocza.
-Jasne – odpowiedziałam, a ona zaczęła go dalej zaplatać.
-No i co dalej?
-Nic, a co ma być…? – zapadła cisza – Paula?
-No?
-Ty robiłaś już to z Niallem? – walnęłam prosto z mostu, a ona się tylko uśmiechnęła i spojrzała na chłopaka zajętego grą– Odpowiedz! – zażądałam po chwili.
-No, a co mam ci mówić?
-Nie ważne… Przecież jesteś młodsza, to pewnie n…
-Tak – palnęła.
-Żartujesz?! – zaśmiałam się – OMG! Młodsza, a taka doświadczona… Kiedy?
-Nie ważne…
-WOW! – oniemiałam ze zdumienia.
-A ty i Harry? – zapytała, a ja zesztywniałam i po chwili pokręciłam głową -No nie mów, że on nie chciał! – zaśmiała się – On?!
-No właśnie on chciał…
-Aaaa… - zaczaiła – Ale ty nie chciałaś – zaśmiała się znowu – Od kiedy ty taka nietykalna? – zapytała.
-Jak od kiedy?! Przecież ja nigdy…
-No wiem, tylko żartuję… - milczałyśmy.
-Fajnie było? – zapytałam, a ona zaczęła się śmiać – Ałaaa! Ciągniesz mnie za włosy!
-Sorry… - powiedziała i zaczęła związywać gumką końcówkę kłosa – Normalnie. Kiedyś ci opowiem… Ale nie na siłę – ostrzegła – Jak nie jesteś gotowa, to po prostu mu to powiedz… No wiesz, żebyś nie czuła się zgwałcona! – zaśmiała się po raz setny tego wieczoru.
-Aleś ty mądra… - powiedziałam z ironią – Dobra, spadam. Dobranoc!
-Pa! Ale pamiętaj, nic na siłę!
Zamknęłam drzwi i ruszyłam w stronę sypialni. Weszłam, nikogo nie było. Znowu zaczęłam przyglądać się swojemu odbiciu ze wszystkich stron. Żałowałam, że nie jestem w ciąży i nie mogę teraz urodzić, bo przynajmniej zostawiłabym pamiątkę po sobie… A tak…? Położyłam się do łóżka i myślałam o tym, co się wydarzyło od czerwca do chwili teraźniejszej. Przyszedł Harry. Wślizgnął się cicho pod kołdrę. Odwróciłam się do niego i przytuliłam.
-Nie śpisz jeszcze? – zapytał.
-Nie mogę…
-Ja też – jego głos był wyraźnie inny.
-Płakałeś? – zapytałam unosząc się lekko i opierając na łokciu.
Odpowiedział ciszą i mocniej mnie przytulił.
-Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie – szepnął.
-Będziesz musiał sobie poradzić… - powiedziałam – Obiecaj, że przypilnujesz czasem Paulę.
-Nie…
-Dlaczego?
-Bo jeśli ciebie już nie będzie, to ja też nie mam po co istnieć.
Zapaliłam lampkę i spojrzałam na niego.
-Ty nie wiesz, co mówisz – mówiłam drżącym głosem – Życie to dar, nie możesz go zmarnować. Pomyśl o swojej rodzinie, naszych przyjaciołach… To zaboli ich 2 razy bardziej, bo stracą dwie osoby i do tego jedną niepotrzebnie.
-A ty pomyśl, jak ja będę się czuł, gdy… - głos mu się załamał – Gdy już cię nie będzie. Wszystko już nie będzie miało sensu, rozumiesz mnie?
-Nie – odpowiedziałam krótko i odwróciłam się do niego plecami, ocierając łzy – Nie rozumiem…
Odwrócił mnie do siebie z powrotem i głaskał mnie delikatnie po mokrym od łez policzku.
-Będzie dobrze – powiedział po chwili – Nie możemy myśleć inaczej, ty nie możesz się poddać. Obiecaj, że tego nie zrobisz… - poprosił.
-Dobrze – odpowiedziałam i pocałowałam go.
Czułam, że może powrócić ta chwila z nocy, gdy byliśmy w Holmes Chapel. Nie myliłam się, lecz znowu zareagowałam tak samo. Myślałam, że jestem już gotowa, ale nie… Jemu to jednak nie przeszkadzało. Pozostaliśmy przy całowaniu, swoim dotyku i obecności. Gdy oderwaliśmy się od siebie położyliśmy się wsłuchując się w nasze oddechy.
-Kocham cię… - szepnął, gdy już zasypiałam.
-Ja ciebie też – odpowiedziałam i pogrążyłam się we śnie.


____________________________
Heej!
A więc ten rozdział wstawiłam dzięki Agatce, która chyba zabiłaby mnie jeśli bym tego nie zrobiła. Dzięki :*
Po 2, trochę ważniejsza informacja:...
Ja i Natie pogodziłyśmy się.
trololo tak, tak. już parę tygodni temu także blog będzie kontynuowany :)
Poza tym dziś jak wstawiałam rozdział, robiłam ostatnie poprawki i jak dopisywałam niektóre fragmenty dotarło do mnie jak bardzo zżyłam się z tym opowiadaniem i jak bardzo uwielbiam je pisać. Przykro mi strasznie, że nie mam na to wystarczająco czasu. Teraz oprócz mojego zabiegania doszły problemy zdrowotne, dlatego już w ogóle nie umiem wszystkiego pogodzić. Ale no nic, muszę rozwinąć wątek Pauli i Nialla i obiecuję, że się postaram.
I love you all so much ♥ - Paula xx

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 47.


Chłopak przyciągnął mnie do siebie. Odwróciłam się do niego.
-Wyobrażasz sobie czasem naszą przyszłość? – zapytał.
-Co masz na myśli?
-No czy widzisz nas razem za kilka lat…
Nasunął mi się obraz kostnicy i odpowiedź, która zostanie w mojej głowie na zawsze „Za kilka lat nie będzie nas… Bo mnie już nie będzie i zostaniesz tylko ty…”.
-Czasem, gdy nie mam co robić… A ty?
-Ja codziennie sobie wyobrażam– zaśmiał się.
-Tak? – podniosłam się – I co widzisz?
-Siebie siedzącego na kanapie, oglądającego mecz i pijącego piwo, ciebie w sukience w kwiaty myjącą garnki i kilkoro małych mnie biegających po domu.
-Styles… Jeśli ty myślisz, że ja będę zmywała sama gary, to się grubo mylisz! – powiedziałam śmiejąc się i myśląc o tym, że już lepsze jest zmywanie wielkich garnków niż śmierć.
Leżeliśmy tak chwilę wsłuchując się w swoje bicia serc.
-Musisz wyjeżdżać? – zapytał.
-Wiesz, że tak – odpowiedziałam.
-Będę za tobą tęsknił – szepnął i zaczął muskać moją szyję.
Potem przeniósł się na usta. Pomiędzy pocałunkami słyszałam jak szepcze „Kocham cię”. Słyszałam jego oddech, bicie serca, które z każdą chwilą było coraz szybsze. Czułam, jak sięga ręką za koniec mojej górnej części piżamy i próbuje ją unieść do góry. Gwałtownie odsunęłam się na kraniec łóżka i spuściłam głowę. Potem ją podniosłam.
-Przepraszam… Nie powinienem był…– powiedział i zaczął wstawać.
-Gdzie idziesz? – zapytałam.
-Do salonu, na kanapę.
Zostałam sama w pokoju, w ciemności. Co jeśli stworzyłam kolejny problem, bo nie spełniłam jego oczekiwań? Ale on taki nie jest… I ja nie jestem na to gotowa. Nie chciałam wtedy być sama. Z każdą sekundą koniec jest bliżej, więc każdą wolną chwilę chcę spędzić z nim. Chcę czuć jego obecność. Żeby nikogo nie obudzić zeszłam na palcach do salonu. Harry siedział na sofie przykryty kocem. Podeszłam bliżej i usiadłam na jego kolanach obejmując go. Spojrzał na mnie.
-Dlaczego nie śpisz? – zapytał.
-Bez ciebie nie mogę… - szepnęłam przechylając głowę w bok.
-Przepraszam… - wypowiedział w moje włosy.
-Za co?
-Nie będę cię do niczego zmuszał. Nie chciałem, żeby tak wyszło.
-Wiem kochanie – odpowiedziałam głaskając jego policzek.
Wziął mnie na ręce i zaniósł z powrotem do łóżka. Przytuliłam się do niego i zaczęłam myśleć o tym, co tak szybko się zbliża. O mało się nie rozryczałam.
-Harry…
-Tak?
-Obiecaj mi… - zacięłam się.
-Hm…? – zapytał.
-Że zawsze będziesz…
Uśmiechnął się.
-Obiecuję – szepnął i pocałował mnie.
Wtuliłam się w niego.
-Nawet, jeśli już nie będziesz chciała, to nigdy cię nie opuszczę.
Uśmiechnęłam się. Objęłam go mocniej i zasnęłam.


~~~~~~~następny dzień~~~~~~~


Obudziłam się po 8:00. Słyszałam, że ktoś już nie śpi. Z dołu dobiegał śmiech małej Sally i Gemmy. Chciałam już wstać, ale Harry mocno oplatał mnie ramionami. Próbowałam się wyrwać, ale cały czas trzymał.
-Puścisz mnie?! – zapytałam.
-Nie – odpowiedział krótko.
Nadal próbowałam się wyplątać, ale nie dałam rady. Ręce mi się załamały i wylądowałam na moim chłopaku.
-No no… - od razu się ożywił.
-Nie wyobrażaj sobie – powiedziałam
Pocałował mnie. Usłyszeliśmy pukanie i od razu zeskoczyłam z niego, lecz nadal byłam przytulona. Do pokoju weszła Gemma z córeczką na rękach.
-Cześć! – powiedziała cicho – Już nie śpicie?
-Cześć, już nie – uśmiechnęłam się – A kogo my tu mamy? – zwróciłam się do małej.
-Chciałam zapytać, czy mała by wam nie przeszkadzała… Bo chcemy wyjść na małe zakupy.
-Będzie przeszkadzać – powiedział Harry.
-Oczywiście, że nie! – krzyknęłam, podbiegłam do Sally i wzięłam ją na ręce – W czym by ci przeszkadzała? – zwróciłam się sucho do chłopaka – Takie maleństwo to skarb – zachwycałam się.
-Jeśli on nie jest zadowolony, to ją wezmę – powiedziała Gemma.
-Ależ skąd… Prawda Harry? – zapytałam i uniosłam brew.
-Ehh… Prawda. My ją popilnujemy – powiedział z udawanym uśmiechem.
-Prędzej uwierzę Natie – zaśmiała się – Wrócimy za godzinę! – dodała i wyszła.
Zaczęłam bawić się z Sally, a Harry robił nam zdjęcia.
-Nie wiem w czym ona ci przeszkadza… - powiedziałam.
-W tym, że nie mogę być sam z tobą – przybliżył się.
-Muszę korzystać z życia – od razu pożałowałam tego zdania.
-Co masz na myśli…?
-Nic… Po prostu jestem jeszcze młoda – zaczęłam się wymigiwać.
Nie odpowiedział. Mała bawiła się moimi włosami. Zaczęliśmy się śmiać. Później zostawiłam ich samych i poszłam się wyszykować. Przebrałam się w ciuchy na podróż (LOOK) i wykonałam wszystkie poranne czynności. Wróciłam do pokoju. Było przed 11:00. Harry leżał na łóżku z Sally na brzuchu. Oboje spali. Uśmiechnęłam się do siebie i zrobiłam im zdjęcie, które ustawiłam na tapecie w telefonie. Cicho położyłam się obok nich. Obudził nas płacz małej, która była głodna. Leżeliśmy tak jakieś 3 godziny, więc się jej nie dziwię. Wszyscy przyszli już dawno z zakupów. Wzięłam Sally na ręce i poszłam z nią do kuchni, gdzie była Gemma. Razem z Anne przygotowywały potrawy na święta. Dziewczyna wzięła ode mnie małą i poszła z nią do salonu po butelkę.
-Gdzie Harry? – zapytała jego mama.
-Na górze, ubiera się.
-Aha… - skwitowała – Wiesz… Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną – zaczęła.
-Dziękuję, miło mi to słyszeć – powiedziałam.
-Pewnie bałaś się mnie na początku – spojrzała na mnie, bo nie odpowiedziałam i się zaśmiała – Wiedziałam! – roześmiałam się razem z nią.
-No, jednak może trochę. Ale sprawia pani miłe wrażenie…
-Mój syn naprawdę cię kocha, widzę to. Bardzo przeżywał to rozstanie… -zapadła cisza - Mam do ciebie prośbę –odezwała się w końcu -  Nie zrań go.
-Obiecuję – ledwo wymówiłam, bo wiedziałam, że go skrzywdzę tym, co wkrótce się wydarzy.
Złapała mnie za rękę.
-Jesteś chyba jedyną dziewczyną, którą polubiłam z tych, które przyprowadził do tego domu – roześmiałyśmy się.
-Ja też panią polubiłam – powiedziałam.
-No czeeeść! – krzyknął Harry zbiegając po schodach.
-Co ty taki wesoły? – zapytała Anne.
-No muszę się nacieszyć ostatnimi godzinami z moją ukochaną – krzyknął i pocałował mnie w czoło.
-Co ta miłość robi z moim synem…? – powiedziała w żartach.
Zaśmialiśmy się. Zjedliśmy z Harrym śniadanie i poszłam po walizkę. Zaczęło się pożegnanie. Mój chłopak miał nawet łzy w oczach.
-Spokojnie Harry, ona nie umiera – zaśmiała się Gemma.
Chciałam odpowiedzieć „Jeszcze nie umiera…”, ale ugryzłam się w język. Wsiadłam do taksówki i odjechałam. Dojechałam na lotnisko w ponad 1,5 godziny. Potem jeszcze odprawa i znów znajduję się na pokładzie samolotu. Wysyłam takie same SMSy do Harrego, Pauli i cioci, u której spędzimy święta.

-„Za chwilę odlatuję. Napiszę później! N. xX.”

- „Ja też zaraz wsiadam do samolotu. Spotkamy się na miejscu! Paula… xx.”

- „Bądź ostrożna!”

- „Będę tęsknił!!! xxxxxxx”

Po otrzymaniu odpowiedzi wyłączyłam telefon i zabrałam się za czytanie książki, którą dostałam kilka lat temu. Dziwne, że jeszcze jej nie przeczytałam od tego czasu, ale kiedyś trzeba zacząć. Cała podróż minęła mi na czytaniu lektury z mojej ulubionej serii ‘Love story’. Zawsze z Paulą płakałyśmy czytając takie książki. Miała przylecieć za godzinę. Postanowiłam na nią poczekać. Zamówiłam sobie kawę i jakąś kanapkę i dalej zagłębiałam się w książce.
-Natie! – usłyszałam i od razu zerwałam się z miejsca.
-Cześć! Jak było w Irlandii? – zapytałam śmiejąc się.
-Cudownie! Jego rodzice są niesamowici. A jak gotują… - rozmarzyła się – No mówię ci!
-Lepiej ode mnie? – udawałam obrażoną.
-Tego nie powiedziałam!
Wyszłyśmy roześmiane z lotniska. Do Strzyżowa, gdzie mieszkała moja ciocia miałyśmy ponad godzinę jazdy. Droga minęła nam na opowiadaniach z podróży do Irlandii oraz moim sprawozdaniu z wypadu do rodziny Harrego. Oczywiście ominęłam mały szczegół, w którym nie chciałam kochać się z moim chłopakiem. Przypomniałam sobie o nim i zadzwoniłam, żeby poinformować, że doleciałam cała i zdrowa. Dojechałyśmy. Zaczęły się powitania, uściski i śmiechy. Reszta rodziny miała się zjechać dopiero jutro. Od razu zaczęłyśmy przygotowania potraw. Wujek podczas pomagania rozśmieszał nas do łez. Potem już cały czas byłam myślami przy Harrym. Strasznie za nim tęskniłam i chciałam, żeby moje ostatnie święta spędził ze mną. Pauline to wyczuła,  bo zaczęła o to pytać. Po 00:00 położyłyśmy się spać. Każda z nas miała swoją sypialnię.



~~~~~~~NASTĘPNY DZIEŃ~~~~~~~


Paula urządziła mi pobudkę. Miała dobry humor, bo była daleko od szkoły. Zwlekła mnie z łóżka. Zeszłyśmy na śniadanie. Każdy wyczekiwał na dzisiejszy wieczór. Ten wyjątkowy, który spędzimy wszyscy razem. Pauline znowu wypytywała o Harrego, a ja znowu nie miałam ochoty jej odpowiadać. Potem już cały dzień wisiała na telefonie. Nadeszła 18:00. Za chwilę zjadą się wszyscy, których dawno nie widziałyśmy. Przebrałam się już w sukienkę (LOOK), umalowałam, uczesałam i pomogłam Paulii w tych czynnościach. Cały czas miała telefon w ręce. Wszystko było już gotowe, tylko zanosiłyśmy na stół talerze i sztućce. Przyjaciółka znowu pisała SMSy. Doprowadzało mnie to już do szewskiej pasji i w końcu wybuchłam:
-Czy ty możesz odstawić to cholerstwo chociaż na chwilę?! – wydarłam się – Cały czas, już od rana wisisz na telefonie! To ma być wyjątkowy dzień, a ty nie raczyłaś ze mną spokojnie porozmawiać przy kawie, bo masz takie ważne sprawy!!! – darłam się dalej – Nie rozumiesz, że to ostatnie święta?! – mówiłam już ciszej – Nie, no bo skąd… Ty nawet sprawy sobie z tego nie zdajesz! – rozryczałam się.
Paula w końcu odstawiła telefon. Także łzy jej poleciały i przytuliła mnie.
-Nie mów tak! – warknęła – Nie wolno ci tak mówić, rozumiesz?! To nie są ostatnie święta, przeżyjesz ich jeszcze tysiące, ale nie wolno ci tak mówić… - pouczyła mnie – I przepraszam… Nie powinnam tyle SMSować. Już nie będę, obiecuję.!


~~~~~~~perspektywa paulii~~~~~~~


Pokłóciłam się trochę z Natalie. Miała rację, nie powinnam używać ciągle tego telefonu, ale nie mogłam patrzeć na to, jak ona bardzo tęskni za Harrym. Przeżywa wynik wszystkich badań. Boi się tego i ja również. Nawet nie wyobrażam sobie życia bez tej wariatki. Natie poszła pogadać z wujkiem, a ja korzystając z okazji poszłam pogadać z ciocią, która cały czas nam się przyglądała.
-Czy znalazłoby się miejsce jeszcze dla pięciu osób? – zapytałam.
-Pięciu?
-Tak. No bo Natie tęskni z Harrym, no i załatwiłam, że przyjedzie razem z naszymi przyjaciółmi…
-Oczywiście, że tak! Wiesz… Nigdy nie widziałam takich przyjaciółek. Naprawdę macie szczęście, że się przyjaźnicie. To piękne… – uśmiechnęła się.
-Dziękuję! – uścisnęłam ją i dalej zaczęłam pisać SMSy – Będą dopiero około 20:00 – poinformowałam ciocię i poszłam do salonu.
Rozległ się dzwonek do drzwi. To była babcia, ciocia i rodzice Natalie oraz moi rodzice i brat. Znowu zaczęły się powitania i w ogóle. Było naprawdę śmiesznie. Najbardziej rozwaliła mnie moja przyjaciółka i mój brat. Oni nigdy się nie lubili, odkąd tylko pamiętam ich spotkania zawsze kończyły się bijatyką lub wyzwiskami, a on jest 7 lat młodszy od niej. Śmiechu było dużo. Podzieliliśmy się opłatkiem, zjedliśmy kolację. Teraz tylko pozostało rozpakować prezenty. Na szczęście wszyscy zgodzili się, żeby rozpakować je później. Natie odeszła od stołu. Zapewne rozmyślała o chorobie swojej i swojego dziadka, którego wspomnieliśmy podczas kolacji. On także miał raka. Stała przy wyjściu na patio i patrzyła w dal. Ktoś zapukał do drzwi. Wiedziałam od razu kto to. Otworzyć poszła ciocia. Chłopcy grzecznie się z nią przywitali, tak jak i z resztą rodziny. Przyjaciółka nadal stała w tym samym miejscu.
-Cześć kochanie! – zawołał Niall, a ja rzuciłam mu się na szyję.
-Cześć! Tęskniłam! – powiedziałam.
Harry stał za nim.
-Gdzie Natie? – zapytał.
Wskazałam mu ruchem głowy salon oddzielony od jadalni pół-ścianką. Ruszył w tamtym kierunku.

___________________________________
Heey! Witam wszystkich w nowym roku :) Trochę czasu minęło od poprzedniego posta, wiem i przepraszam ale jestem straaasznie zabiegana. Treningi, turnieje, nauka i znajomi. To wszystko połączyć jest trochę trudno i nie mam kompletnie czasu na pisane. Nie mówiąc już o tym że wena mnie opuściła. No niestety, wstawię to co mamy napisane i zakończę to opowiadanie. Chyba, że Natt będzie chciała sama dalej to poprowadzić ale nie wiem. Nie mam z nią kontaktu i chyba to też przyczynia się do zaniedbania tego bloga. Jeszcze raz was przepraszamy ale nie martwcie się. Jeszcze trochę do napisania tu zostało. :) Trzymajcie się! Love . - Paula xx